Od miejsca na śmietniku po salwę honorową.
1. Ciała żołnierzy wyklętych, zamordowanych metodą katyńską w więzieniu mokotowskim, wywożono pod mur Cmentarza Wojskowego na Powązkach ciężarówką, furmanką, furgonem do chleba. Pod osłoną nocy zwłoki bohaterów niepodległościowego podziemia były wrzucane do dołów śmierci i natychmiast zasypywane. „Szczątki wrośnięte w ziemię – pisze Przemysław Dakowicz – splecione w nierozerwalny, krwawy węzeł – czaszki, kości rąk i nóg, żebra i paliczki lub to, co z nich zostało. (...) W latach pięćdziesiątych na »Łączkę« nawieziono grubą (od 1 do 1,5 metra) warstwę ziemi i gruzu. W ten sposób – wydawało się, nieodwracalnie – przysypano, zagruzowano tamtą niewygodną przeszłość. Rodziny, które poszukiwały swoich bliskich (niekiedy nawet docierały do grabarzy znających prawdę o tajnych pochówkach), mogły teraz co najwyżej wołać w głąb ziemi. To była druga warstwa – ziemia i gruz. Warstwa maskująca. Narosła na niej warstwa trzecia – tyleż materialna, co symboliczna (jak wszystko, co związane z kwaterą »Ł«): cmentarne wysypisko. Nad grobami największych bohaterów, którzy stali się bezimiennymi ofiarami, ulokowano śmietnik. (...) Ale władze komunistyczne podejmowały dalsze działania. W siódmej dekadzie ubiegłego wieku zdecydowano o poszerzeniu obszaru cmentarnego i część »Łączki« przystosowano do oficjalnych pochówków. Na powierzchni kwatery »Ł« zaczęły wyrastać groby – przede wszystkim osób zasłużonych dla »władzy ludowej«. Szczątki budowniczych totalitarnego systemu legły na prochach tych, których machina władzy zmełła i wypluła, których symbolicznie i faktycznie przemieniła w »nawóz historii«”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel