Pytanie: „How are you?” Odpowiedź; „I’m fine, thank you”. Nie ma innej opcji?
29.05.2014 08:00 GOSC.PL
„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił” (J 16, 20) – czytamy dzisiaj.
Z pierwszych w moim życiu lekcji angielskiego zapamiętałem, że na pytanie „How are you?” należy odpowiedzieć: „I’m fine, thank you”. Nie było innej opcji. Jedyne polityczna poprawność pobielanych grobów. Szczerzenie ząbków.
Tymczasem niemal wszystkie duchowe uzdrowienia, których doświadczyłem były konsekwencją krzyku: nic cię nie obchodzi, że ginę?
Nie musimy udawać wiecznie zadowolonych (Jezus zmartwychwstał, nie wypada chlipać w rękaw!). Możemy pozwolić sobie na komfort smutku. Na komfort bycia prawdziwym. Nie wszyscy na spotkaniu modlitewnym muszą tańczyć „Kaczuszki”.
– Ja nigdy nie walczę ze smutkiem – opowiada trapista o. Michał Zioło – Mówię: „Jezu, dzisiaj jestem smutny”. Ktoś może być zdumiony: „Dlaczego ojciec jest smutny?”. A przecież człowiek ma prawo być smutny! I trzeba pozostawić go w tym smutku. A Pan Bóg przychodzi do mnie takiego, jaki jestem. Przychodzi i mówi: „Czego się smucisz?” „Bo jest smutno” – odpowiadam. I Pan Bóg to szanuje. Ale On też mówi: W tym smutku możesz coś zrobić. A na końcu przypomni: Michał, przecież jestem!”.
Marcin Jakimowicz