Każdy, kto spodziewa się jakiegoś spektakularnego wydarzenia podczas tej pielgrzymki, będzie rozczarowany.
23.05.2014 18:43 GOSC.PL
Jakie nadzieje można wiązać z pielgrzymką papieża do Ziemi Świętej? Czy może ona coś zmienić w niezwykle skomplikowanej sytuacji, w jakiej znaleźli się tam chrześcijanie różnych wyznań, żydzi i muzułmanie, podający ten sam adres zamieszkania? Każdy, kto spodziewa się jakiegoś spektakularnego wydarzenia, będzie rozczarowany.
Jeśli chodzi o dialog uczniów świętego Piotra i świętego Andrzeja przełom już się dokonał – pół wieku temu, gdy oba Kościoły formalnie zakończyły wojnę religijną. Teraz może być już tylko lepiej. I właśnie na pamiątkę tamtego wydarzenia papież Rzymu spotka się z patriarchą Konstantynopola. Ich wspólna deklaracja nie będzie miała jednak mocy ustawy, ani rozporządzenia. Nikogo do niczego nie zobowiąże. Będzie tylko (i aż) punktem odniesienia dla wspólnot i sygnałem dla instytucji. Podobno przykład idzie z góry.. Jak nie podziała z Golgoty, to z jakiej innej góry podziałać może?
Dialog z judaizmem też ma swoje ograniczenia. To prawda, że „kto spotyka Jezusa, spotyka judaizm”. Spotkanie dokonuje się jednak zawsze na rozstaju dróg. W dodatku owo miejsce, na którym obecne spotkanie się dokonuje, ważne i święte dla obu religii, ma przedziwny status. Każdy w zamierzeniu ewangeliczny gest może mieć tu konsekwencje polityczne i praktyczne, niekoniecznie zamierzone. Obecność rabina Abrahama Skórki w papieskiej delegacji jest o tyle bezpieczna, że nie jest on zaangażowany w wewnętrzne gry, jego relacje z papieżem mają wymiar prywatny, a dialog, który od lat prowadzą (także w mediach) nie jest uwikłany w bieżącą politykę.
W hierarchii trudności najwyższy stopień niewątpliwie należy przyznać dialogowi z islamem. Ale też Jerozolima to chyba jedyne miejsce, gdzie jest on (nomen omen) na miejscu. Bo jak nie tu, to gdzie? Jak nie teraz, gdy wyznawcy drugiej strony są od postawy dialogu bardzo, bardzo daleko – to kiedy?
Reasumując – łatwo nie będzie. Ojciec Paweł Trzopek, dominikanin pracujący na co dzień w Jerozolimie, opowiada anegdotę, pokazującą sceptycyzm, z jakim mieszkańcy świętego miasta odnoszą się do dialogu międzyreligijnego. Oto pod Ścianę Płaczu trzy razy dziennie przychodzi stary Żyd i gorliwie się tam modli. Pytany, o co, odpowiada: „Rano proszę Boga o miłosierdzie dla wszystkich ofiar przemocy, nienawiści, wojen i konfliktów. W południe modlę się o to, żeby ludzie wszystkich religii szanowali się nawzajem. A wieczorem proszę, żeby było pojednanie między Izraelczykami i Palestyńczykami”. I co? „Czuję, jakbym mówił do ściany…”.
Najważniejsze jest to, że jak dotąd nikt nie kwestionuje sensowności tej modlitwy.
Piotr Legutko