Ochrona granicy z Krymem, której jeszcze niedawno fizycznie nie było, jest jednym z kluczowych zadań w obwodzie chersońskim, na południu Ukrainy, przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi. Władze zapewniają, że jest ono wypełniane dobrze.
Od kiedy Krym został zaanektowany w marcu przez Rosję, władze ukraińskie informują o przenikaniu dywersantów z półwyspu do innych regionów Ukrainy. Wymusiło to na władzach Ukrainy i obwodu chersońskiego, który z Krymem graniczy, podjęcie pilnych kroków na rzecz uszczelnienia tej granicy.
Krym jest połączony z kontynentalną częścią Ukrainy wąskim Przesmykiem Perekopskim oraz drogą biegnącą przez Półwysep Czonharski. W miejscach tych utworzono trzy przejścia graniczne. Pracują na nich celnicy i Straż Graniczna, ale także np. milicja.
"Przez dwa z tych przejść mogą jeździć ciężarówki - jedno znajduje się w rejonie wioski Stawki, na granicy z Armiańskiem, a drugi w wiosce Czonhar. Jest jeszcze jedno przejście drogowe, którym nie jeżdżą ciężarówki, tylko samochody osobowe. Oprócz tego mamy dwa punkty, gdzie kontrolujemy osoby jadące koleją, to stacje Chersoń i Nowoołeksijiwka" - mówi PAP wicegubernator obwodu chersońskiego Serhij Triszczanowycz.
Możliwe jest także pokonanie granicy z Krymem w inny sposób - zatokę Sywasz leżącą między Przesmykiem Perekopskim a Półwyspem Czonharskim przecina wiele dróg gruntowych, po których można przejść z jednego brzegu na drugi i na których stoją obecnie posterunki. Można też skorzystać z drogi morskiej.
Na granicach obwodu chersońskiego czuwa liczący około 1,5 tys. pograniczników azorsko-czarnomorski oddział Straży Granicznej. Oddział ten chroni także obwody mikołajowski i zaporoski, ale ponieważ oba mają z Krymem tylko granicę morską, 80 proc. jego składu osobowego ochrania właśnie obwód chersoński.
Zasadniczą rolę w ochronie granicy pełnią siły zbrojne. "Kiedy to wszystko się zaczynało, było bardzo dużo problemów, po pierwsze było mało wojskowych, po drugie byli źle wyposażeni. Teraz sytuacja się zmieniła. Rozwiązano problem ich zakwaterowania i wyżywienia. To nie było łatwe, bo przyjechało tu wielu żołnierzy, dla których trzeba było jakoś doprowadzić wodę czy energię. Dziś te kwestie są już rozwiązane. Sądzę, że nasza granica jest chroniona bardzo dobrze" - mówi wicegubernator Triszczanowycz.
Co jakiś czas słychać o przypadkach zatrzymania na granicy z Krymem kolejnych grup dywersyjnych i prowokatorów, którzy próbowali się dostać na ukraińskie terytorium. "Takie osoby są aresztowane i przekazywane odpowiednim organom, głównie Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy" - mówi.
"Zatrzymujemy na granicy różnych ludzi - powiedział PAP komendant milicji i wiceszef MSW w obwodzie chersońskim Ołeh Kohlak. - Są to przeważnie osoby, które budzą nasze podejrzenia. Codziennie zawracamy od 10 do 20 takich osób".
Zawracane są na przykład osoby, którym wydano paszporty ukraińskie już po zajęciu Krymu przez Rosję. Rzecz w tym, że po aneksji na półwyspie pozostały blankiety paszportów, które - jak obawiają się władze ukraińskie - mogą być teraz wydawane niepożądanym osobom.
"Zatrzymywaliśmy też żołnierzy rosyjskich z bronią, obywateli Federacji Rosyjskiej, którzy mieli przy sobie radiostacje, mapy stacjonowania pododdziałów służb granicznych, posterunków kontrolnych itp. Takie osoby są przekazywane Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy, która dalej się nimi zajmuje" - mówi Kohlak.
Ze względów bezpieczeństwa władze kraju podjęły też decyzję, że mężczyźni z Krymu w wieku 16-60 lat nie są wpuszczani na Ukrainę.
Mimo to wicegubernator Triszczanowycz sądzi, że na terenie obwodu na pewno przebywają "ludzie, którzy działają na rzecz Federacji Rosyjskiej czy separatyści". Według niego dywersantom nie jest trudno przeniknąć na terytorium Ukrainy. "To podobni ludzie, mówią jak część z nas po rosyjsku, a sposobów przekroczenia granicy jest dużo" - tłumaczy.
"Naszym zadaniem jest obserwowanie, gdzie pojawili się nowi ludzie albo jak się zachowują nasi mieszkańcy o bardziej prorosyjskich poglądach. Sytuacja jest nieprosta. Na pierwszy rzut oka jest cicho i normalnie, ale należy wziąć pod uwagę, ile to kosztuje pracy organy ochrony prawa. Sądzę, że po wyborach sytuacja powinna się ustabilizować" - mówi.
Z uwagi na aneksję Krymu wybory będą miały szczególny charakter jeszcze pod jednym względem. Mieszkańcy Krymu posiadający paszport ukraiński mogą według prawa oddać głos na całym terytorium Ukrainy, o ile zwrócą się o zmianę swojego miejsca głosowania. Ponieważ jednak obwód chersoński jest najbliżej, zapewne tam można spodziewać się ich najwięcej.
"Na dzień dzisiejszy zwróciło się do nas 285 mieszkańców Autonomicznej Republiki Krymu, którzy będą głosować na naszym terytorium. Może jeszcze kilku dojdzie. Na razie nie było informacji, żeby ktoś miał kłopot z przekroczeniem granicy od strony Krymu" - mówi Triszczanowycz.
Nierozwiązana pozostaje kwestia posterunków krymskich w przygranicznej strefie ukraińskiej. Jeden z nich stoi na Mierzei Arabackiej. "Za ZSRR był tu posterunek milicji drogowej. Wtedy jeszcze nikt nie myślał, czyje to terytorium. Ludzie z Krymu go zajęli i zajmują. Nie ma z nimi żadnego kontaktu. Nikt nie chce z nami rozmawiać na żaden temat. Problem mogłaby rozwiązać tylko operacja wojskowa. Ale to nie jest decyzja nasza, tylko władz państwowych" - mówi wicegubernator.
Proszony o podsumowanie sytuacji w obwodzie, szef milicji Kohlak odpowiada: "Napięta i stabilna. Skoro stabilna, to znaczy, że pod kontrolą. W naszym obwodzie jako jedynym w okresie wydarzeń na Majdanie oraz po zdestabilizowaniu sytuacji na Krymie i na wschodzie nie doszło do poważnych naruszeń porządku publicznego czy jawnych konfliktów między obywatelami o różnych poglądach politycznych".