Wydaje mi się, że wielu ludzi z sobotniej Mszy św. w zielonogórskiej konkatedrze – w trakcie której odbyły się święcenia diakonatu – wyszło lepszych, niż na nią przyszło. I to z wielu powodów.
Mnie zapadła w pamięć piękna liturgia święceń oraz łamiący się ze wzruszenia głos diakona dziękującego Bogu, kapłanom i rodzicom na koniec Mszy św. Ktoś powie, że przecież emocje w takich momentach się udzielają. Oczywiście, ale widok szczęśliwego człowieka, który nie chce zostać prezesem firmy ani światowym celebrytą, ale sługą Chrystusa, mnie przynajmniej inspiruje do zachwytu nad własnym powołaniem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Król