Rozmowa z Witoldem Waszczykowskim, kandydatem PiS do Parlamentu Europejskiego.
Bogumił Łoziński: Dlaczego stratuje Pan do Parlamentu Europejskiego?
Witold Waszczykowski: Ponieważ w PE można skutecznie promować polską rację stanu.
Co dziś jest polską racją stanu?
Przede wszystkim bezpieczeństwo. Biorąc pod uwagę obecną sytuację międzynarodową i fakt, że rozszerzenie Unii i NATO na wschód zostało na wiele dekad zatrzymane, to problem bezpieczeństwa jest dla nas kluczowy. Przez lata będziemy sąsiadowali z krajami, gdzie jest niestabilna sytuacja i możemy spodziewać się z ich strony negatywnego zaskoczenia. Polacy w instytucjach międzynarodowych muszą uświadamiać o grożących niebezpieczeństwach.
Czy w kontekście reakcji na agresję Rosji na Ukrainę UE jest realnym gwarantem bezpieczeństwa?
W takiej formie jak funkcjonuje dziś – nie. UE przede wszystkim powinna skupić się na bezpieczeństwie energetycznym, na dywersyfikacji energii. Unia ma olbrzymie możliwości, aby tak pokierować rurociągami i tak uchwalić prawo, np. dotyczące pakietu klimatycznego, by zapewnić bezpieczeństwo swoim członkom i doprowadzić do zmniejszenia zależności energetycznej od Rosji, czy innych niestabilnych regionów świata, np. Bliskiego Wschodu. Drugim elementem budowania bezpieczeństwa jest bliższa współpraca z NATO i USA. Tymczasem obecnie mamy do czynienia z sytuacją odwrotną, część krajów zachowuje się schizofrenicznie – prowadzą inną politykę w NATO, a inną w UE, często antyamerykańską.
Jakie to kraje?
Francja czy Niemcy mają własne ambicje i czasem prowadzą politykę nieskorelowaną z USA, a przecież rywalizacja ze Stanami nie jest w interesie Europy. Trzecim elementem budowania bezpieczeństwa powinien być powrót do procesu rozszerzania UE na wschód.
Sam Pan wspomniał, że obecnie to mało realne.
Mimo wszystko musimy starać się rozszerzać obszar stabilności, wprowadzać demokratyczne normy i standardy, a w przyszłości włączyć nowe kraje do UE.
Tylko czy Unia jest jeszcze atrakcyjna dla nowych członków?
Wciąż może być atrakcyjna, ale popełnia błąd polegający na tym, że nie daje klarownej perspektywy członkostwa. Państwa przekształcając swoją gospodarkę, przystosowując się do standardów unijnych, a ten proces wymaga wyrzeczeń, chcą mieć pewność, że zostaną nagrodzeni wejściem w Unii. Tymczasem jeden z wielkich błędów programu Partnerstwa Wschodniego polegał na tym, że takiej perspektywy nie tworzył. Dlatego kilka państw z góry wyłączyło się z tego programu, np. Armenia, Białoruś czy Azerbejdżan. Ukraina miała wielkie wątpliwości i w końcu Wiktor Janukowycz odrzucił umowę stowarzyszeniową. Do tego część państw nie za bardzo jest przekonana, że kierunek, w którym obecnie rozwija się Unia, zakończy się sukcesem.
A jaki to jest kierunek?
Zaczyna dominować przekonanie, że trzeba tworzyć nie tylko unię gospodarczą, ale także unię polityczną. To powoduje zastrzeżenia. Na przykład Turcja nie musi być zainteresowana wchodzeniem do struktur politycznych i odwrotnie – niektóre kraje mogą mieć obawy, czy tak wielki partner znajdzie w tej strukturze politycznej miejsce. Wątpliwości budzi też koncepcja wspólnej waluty euro. To wszystko mogą być hamulce rozszerzania Unii.
Argumentem za większą unią polityczną jest bezradność UE wobec agresji Rosji.
To jest ideologia, a gdy zaczynamy rozmawiać o szczegółach to wszystko się rozpada. Przecież wobec tak klarownej sytuacji jak złamanie przez Rosję prawa międzynarodowego Unia powinna bez problemu zająć wspólne stanowisko, tymczasem nie jest w stanie, bo poszczególne państwa przede wszystkim dbają o swoje interesy ekonomiczne. To pokazuje, że stworzenie unii politycznej jest utopią. Według mnie polityka bezpieczeństwa powinna być rękach NATO.
Jak ocenia Pan politykę europejską naszego rządu?
Rząd przez 6 lat prowadził politykę zagraniczną, która zakładała, że skoro jesteśmy w Unii i NATO, to nic nam nie grozi i nic nie trzeba robić. Do tego mamił nas iluzjami, że można się pojednać z Rosją, odkładając naszą politykę wschodnią. To się zawaliło, więc teraz Donald Tusk przejął znaczną część PiS. Tyle że nie jest w tym wiarygodny, chce budować unię energetyczną, a przez lata kompletnie zaniedbał energetykę własnego kraju, np. nie zbudował gazoportu i nie uchwalił prawa łupkowego.
Ze strony UE są naciski na Polskę w kwestiach światopoglądowych, np. w sprawie wprowadzenia aborcji. Jak się przed tym bronić?
Polski Sejm musi mieć zagwarantowane prawo do akceptowania bądź nie unijnych regulacji. Trzeba uważnie analizować unijne przepisy i zdecydowanie odrzucać, te, które ingerowałby w sprawy światopoglądowe, bo to nie jest kompetencja Unii.
Bogumił Łoziński