Spełniają się wszelkie obawy związane z programem dopłat do wkładu własnego kredytu mieszkaniowego.
13.05.2014 15:43 GOSC.PL
Na początku tego roku wszedł w życie program Mieszkanie dla Młodych. Polega na dopłacaniu do wkładu własnego młodym ludziom, którzy chcą zapewnić sobie dach nad głową. Krytycy przestrzegali, że jest on wadliwie skonstruowany. I okazuje się, że mają rację.
Ze wszystkich potencjalnych wad MdM najbardziej widoczne są dziś dwie. Po pierwsze, budżet dofinansuje tylko mieszkania w nowym budownictwie wielorodzinnym. Efekty już widać. Z danych Banku Gospodarstwa Krajowego wynika, że przykładowo w województwie świętokrzyskim aż 91 proc. wniosków o dopłaty pochodzi z Kielc, w lubuskiem 75 proc. dopłat otrzymują młodzi z Zielonej Góry i Gorzowa Wielkopolskiego, zaś w województwie łódzkim Łodzianie mają 71 proc. udział w programie. Po prostu w mniejszych miejscowościach nie powstaje tyle domów wielorodzinnych, co w wielkich aglomeracjach. MdM działa więc tylko na rzecz rozwoju wielkich metropolii – przeznaczając na budownictwo w nich pieniądze ściągane w formie podatków z całego kraju.
Po drugie okazuje się, że bardzo mało ofert spełnia surowe limity celowe ustalane przez Urzędy Wojewódzkie. Jak można przeczytać na portalu Forsal.pl bardzo trudno o nowe mieszkanie z dopłatą w Lublinie, Krakowie czy Olsztynie. Ponadto właściwie nie da się znaleźć obecnie mieszkania, na które będzie można otrzymać dopłatę, które będzie można odebrać jeszcze w tym roku. W pierwszych 4 miesiącach tego roku wykorzystano raptem 18 proc. środków przeznaczonych na program.
Choć te ostatni dane świadczą o nikłym zainteresowaniu programem, to właściwie jedyna dobra wiadomość na temat MdM – przynajmniej nie transferujemy za dużo pieniędzy do deweloperów i banków. Program nie spełnia pokładanych w nim przez władze oczekiwań. Trudno w nim widzieć remedium na głód mieszkaniowy młodych Polaków. Najlepiej więc zamiast czekać na pomoc państwa za budowę własnego M wziąć się samemu, np. organizując z zaufanymi ludźmi spółdzielnię budowlaną. Na szczęście jest to legalne, a jednocześnie może uchronić przed przepłacaniem deweloperom. I przed naiwną wiarą w państwową politykę mieszkaniową.
Stefan Sękowski