Europa w końcu ruszyła z miejsca! Stary Kontynent w swoim średniowiecznym zapyzieniu był po prostu nie do zniesienia. Na szczęście pojawiła się niewiasta z zarostem i wygrała konkurs piosenki. Nazwano ją Królową Europy – ładnie, prawda?
To wszystko działo się podczas Konkursu Piosenki Eurowizji. Można (i może najlepiej byłoby) porzucić ten temat, bo po co zajmować się bzdurami. Ale skoro Internet od dwóch dni jest pełen Conchity Wurst, coś jest na rzeczy.
Coraz częściej przekonuję się o tym, że współczesny świat upodabnia się do cyrku. Jednak nie pod każdym względem. Kiedyś „baba z brodą” była pokazywana jako dziwadło. Kobiety, które, jak się często zdarzało, były porzucane przez rodziców z obawy przed reakcją lokalnej społeczności, musiały zarabiać na życie pokazując to, czego najbardziej się wstydziły. Nie były w stanie inaczej zarabiać na życie, najczęściej musiały wyzbyć się resztek godności i narazić na drwiny ze strony ludzi płacących za bilet. Dziś wygląda to inaczej. Kobieta z brodą wygrała konkurs piosenki od wielu tygodni reklamowany i transmitowany w całej Europie. I być może nie powinno się czepiać tego, że wokalistka (lub wokalista, po prawdzie nie wiem jak pisać, bo to przecież mężczyzna występujący jako drag queen) ma brodę. To przecież nie najważniejsze. Wygrała pewnie, co rusz otrzymując od jakiegoś państwa maksymalną liczbę punktów, śpiewała może nie najgorzej, ale jak mi się wydaje, w tym konkursie byli lepsi.
O co zatem chodzi? Mam wrażenie, że o brodę właśnie. O kobiecą brodę będącą symbolem tak zwanej wolności.
Conchita Wurst po ogłoszeniu werdyktu płakała, a łzy szczęścia niemalże spływały jej po brodzie. Nie jestem pewien, czy bardziej mnie to zadziwiało, śmieszyło, irytowało, czy załamywało. W każdym razie budziło we mnie dziwne emocje.
W jednym z portali internetowych już od wczoraj widnieje fotografia Conchity z rozłożonymi ramionami. Oglądając ją z daleka odniosłem wrażenie, że patrzę na... kogoś innego. I aż mnie zmroziło.
Nie wiem dokąd zmierza Europa i być może Konkurs Piosenki Eurowizji nie jest wyznacznikiem zmian zachodzących na Starym Kontynencie. Ale obawiam się, że coraz częściej w konkursach piosenki nie chodzi o piosenki. Chodzi o promocję – promocję zachowań, ideologii i szeroko pojętej polityki. A muzyka? – a niechże brzmi, przecież nikomu to nie przeszkadza.
Piotr Pyzik