Przejmowanie kas spółdzielczych w tarapatach przez banki jest złym rozwiązaniem. Obie instytucje rządzą się inną logiką.
06.05.2014 11:02 GOSC.PL
Wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Wojciech Kwaśniak uważa, że spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe, które są w trudnej sytuacji, mogłyby być przejmowane przez banki. Jego zdaniem byłoby to tańsze niż bankructwa. Temat nie jest czysto teoretyczny: według KNF SKOK-i w 2013 roku miały 401 mln zł straty, zamiast zapowiadanego ćwierć miliarda złotych zysku. Według "Rzeczpospolitej” tylko 15-20 kas jest w miarę stabilnych kapitałowo, 20-25 kas (w tym największa Kasa Stefczyka) jest w trudnej sytuacji, zaś co najmniej 15 kas jest w sytuacji bardzo złej.
Według SKOK-ów sytuacja ta wynika przede wszystkim ze zmian w księgowaniu, narzuconych przez KNF. Niestety, dochodzi do tego także zbytnia otwartość na udzielanie pożyczek ryzykownym członkom. Ale winę ponosi także notoryczne nowelizowanie ustawy o SKOK-ach. Ostatnia, umożliwiająca bankom przejmowanie kryzysowych kas, pozwala przewodniczącemu KNF A. Jakubiakowi na złożenie takiej, a nie innej propozycji.
A jest to propozycja bardzo zła, ponieważ SKOK-i nie są bankami. Różnica między kasami a bankami jest ogromna, a najważniejsza polega na tym, że kasy nie mają klientów, tylko członków, którzy sobie nawzajem pożyczają pieniądze. Z kolei banki mają udziałowców i pożyczają pieniądze swoim klientom. Banki, przejmując aktywa SKOK-ów, czynią ich członków swoimi klientami. Czyli, mówiąc dosadniej, uwłaszczają się na kasach. Długofalowo może prowadzić to do jeszcze większego niż dotychczas zdominowania polskiego rynku finansowego przez banki komercyjne, które są bardzo łase na pieniądze ponad 2 mln członków kas w Polsce.
Kasom w trudnej sytuacji należy pomóc w ramach logiki, jaką rządzą się kasy spółdzielcze. Przede wszystkim muszą pomóc sobie same - przez Kasę Krajową. Jeśli to nie pomoże, powinny być przejmowane - jak dotychczas - przez inne kasy, które członków kas upadających czyniłyby zarazem swoimi członkami. W ostateczności trzeba pozwolić im upaść, a depozyty wypłacać z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, na które same kasy od niedawna łożą spore kwoty. Niech też coś mają z nieustannego dłubania przy ustawie, na podstawie której działają.
Stefan Sękowski