Prawie połowa Amerykanów uważa, że ich kraj powinien odgrywać mniej aktywną rolę w polityce światowej; zmalała także liczba tych, którzy pragną, aby częściej interweniował na scenie światowej - podsumowuje "Wall Street Journal" opublikowany w czwartek sondaż.
Badanie przeprowadzono między 23 a 27 kwietnia dla "Wall Street Journal" i telewizji NBC, zasięgając opinii tysiąca osób dorosłych. Według dziennika margines błędu wynosi 3,1 punktu procentowego.
47 proc. ankietowanych chce, aby Stany Zjednoczone odgrywały mniej aktywną rolę w polityce międzynarodowej. To ogromna zmiana w stosunku do sondażu z 2001 r. Wówczas, przy identycznie sformułowanym pytaniu, za zmniejszeniem międzynarodowej aktywności Stanów Zjednoczonych opowiadało się zaledwie 14 proc. Amerykanów.
Podczas gdy w roku ataków terrorystycznych na Stany Zjednoczone 37 proc. uczestników sondażu opowiadało się za zwiększeniem interwencji USA w sprawy światowe, dziś to stanowisko podziela zaledwie 19 proc. Amerykanów.
Odsetek zwolenników "utrzymania interwencji Stanów Zjednoczonych w sprawy międzynarodowe na obecnym poziomie" zmalał z 44 proc. w 2001 r. do 30 proc. obecnie.
Według autorów sondażu 42 proc. Amerykanów uważa, że prezydent Barack Obama ma "zrównoważoną koncepcję" polityki zagranicznej, podczas gdy 36 proc. sądzi, że jest "zbyt ostrożny i pozwala na to, aby inne kraje sprawowały kontrolę nad wydarzeniami".
"The Wall Street Journal" uważa, iż sondaż wykazał, że "wielka liczba Amerykanów chce, aby Stany Zjednoczone zredukowały swą rolę na arenie międzynarodowej, nawet jeśli konfrontacja z Rosją z powodu Ukrainy niepokoi Waszyngton".