Stoję za papieżem. Z nim patrzę na opustoszały o świcie Plac św. Piotra. Oto jednak pojawiają się dwie sylwetki: kobieta i mężczyzna przytulający się do siebie. Widzę, jak papież podnosi rękę i błogosławi zakochanym - nieświadomym otrzymanej łaski.
27.04.2014 08:45 GOSC.PL
Ten obraz pozostał mi w pamięci z dzieciństwa. W taki sposób pierwszy raz usłyszałam od mojej mamy o dobrym papieżu Janie. Przeczytała gdzieś, że tak właśnie pobłogosławił on kiedyś przechodzącej parze z okna swego papieskiego apartamentu. Wyobrażałam sobie, że razem z papieżem przeżywam tę scenę. Później przyszły myśli o Bogu, który przecież spogląda na każdego z nas – nie zawsze się ujawniając! Jeszcze później zaczęło się zdarzać i mnie „pobłogosławić” komuś w duchu lub po prostu pomodlić się – za drzemiącego współpasażera w pociągu, za zmęczoną ekspedientkę, za ulicznego biedaka czy za penitenta stojącego przede mną w kolejce do spowiedzi.
Ostatnia audiencja kard. Stefana Wyszyńskiego u Jana XXIII, Watykan, 20 maja 1963 r. Fot. Reprodukcja za: „Przyjaciel Boga i ludzi. Wspomnienie o Janie XXIII”, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Wydawnictwo SOLI DEO, Warszawa 2000. Nie tylko dlatego Jan XXIII stał mi się bliski. Są też inne, osobiste więzi. Dlatego jeszcze przed beatyfikacją, gdy jego grób był w podziemiach watykańskiej bazyliki, kiedy tylko miałam okazję, zatrzymywałam się tam choć na chwilę. Także gdy został beatyfikowany, a sarkofag został przeniesiony do bazyliki i można było wpatrywać się w jego twarz. Wierny sekretarz Jana XXIII, dziś niemal 100-letni kardynał Loris Capovilla, pisał: „Kiedy (…) „kontempluję to oblicze majestatyczne i pełne pokoju, naznaczone cierpieniem (…), coś prostuje się we mnie. Przygnębienie – jeśli w ogóle jest – ustępuje, lęki cichną. Powraca odwaga. Rozkwita nadzieja. (…) I rodzi się we mnie pragnienie, by stać się apostołem Chrystusa nie chwiejnym czy powątpiewającym, lecz zdecydowanym i mocnym; pragnienie, by naśladować świętego Papieża”.
Z wielką radością przyjęłam wiadomość o wspólnej kanonizacji obu papieży. Jan Paweł II – bliższy ze względu na czas i miejsce; widziałam go, chociaż z daleka, kilka razy. Ale i „mój Jan XXIII”! Zatem – radość podwójna. Zatem – trzeba poznać go lepiej, uchwycić jego „styl świętości”, sprawdzić, w czym jeszcze można go naśladować.
Ileż odkryć! Przede wszystkim wielka przyjaźń kard. Roncallego, a później papieża Jana z Prymasem Tysiąclecia! Przyjaźń, która wynikała zapewne z wielkiej fascynacji Jana XXIII Polską i Polakami: naszą historią i bohaterami narodowymi (również tymi literackimi – jak Michał Wołodyjowski, bo przyszły Papież czytał w młodości Sienkiewicza!). Przede wszystkim jednak ukochał naszą Czarną Madonnę. Przed Jej obliczem sprawował na Jasnej Górze Eucharystię jako młody kapłan i patrząc na Jej wizerunek umierał…
Przedziwna klamra kapłańskiego i papieskiego życia.
Dobromiła Salik