Wiersze Tadeusza Różewicza ukazują dramat człowieka, który utracił kontakt z Bogiem, a jednocześnie rozpaczliwie go pragnął.
24.04.2014 14:10 GOSC.PL
Dziś zmarł Tadeusz Różewicz – poeta wymieniany jednym tchem obok największych nazwisk polskiej liryki XX wieku: Herberta, Miłosza, Szymborskiej. Kiedy odeszli tamci, Różewicz nadal trwał na placu boju, pozostając żywą legendą. Wraz z jego odejściem skończyła się w naszej poezji pewna epoka.
Był chyba najbardziej z całej tej czwórki dotknięty tragicznym duchem swojego czasu. Rówieśnik pokolenia Kolumbów, „porażony wojną”, która pomieszała pojęcia. Dobro zmieszało się ze złem, dlatego poeta z Radomska pisał w wierszu „Ocalony”, że szuka „nauczyciela i mistrza”, który jeszcze raz „oddzieli światło od ciemności”.
Wydawał się szczery w tych poszukiwaniach. Wiersze z późnego tomu „Płaskorzeźba” bodaj najsilniej ukazują dramat człowieka, który utracił kontakt z Bogiem, a jednocześnie rozpaczliwie go pragnął: ojcze Ojcze nasz/ czemu/ jak zły ojciec/ nocą/ bez znaku bez śladu/ bez słowa/ czemuś mnie opuścił/ czemu ja opuściłem/ Ciebie (…)/ przecież jako dziecko karmiłem się/ Tobą/ jadłem ciało/ piłem krew.
Szukając, „przesiewał piasek słów” w nadziei, że odnajdzie choćby małe ziarno prawdy. A nie było to łatwe. Nieufność wobec słowa, zrodzona pod wpływem dwudziestowiecznych totalitaryzmów, trwała w nim także za sprawą współczesnej, porażającej płycizną, kultury masowej: „Słowa zostały zużyte/ przeżute jak guma do żucia/ przez młode piękne usta/ zamienione w białą/ bańkę balonik” – pisał w jednym z wierszy. Obok filozoficznego nurtu jego poezji istniał drugi, w którym dochodził do głosu Różewicz ironista, czy wręcz „przedrzeźniacz”. Ta druga strona jego poezji przekonywała mnie znacznie mniej, a w ostatnich tomach – wbrew powszechnemu aplauzowi krytyki – wręcz irytowała.
Zapamiętam go jednak przede wszystkim jako autora kilku ważnych wierszy, w których wyciszonym głosem mówił o swoich duchowych rozterkach. Tak jak w cytowanym już utworze „Bez” z „Płaskorzeźby”, który poeta zamykał słowami: „życie bez boga jest możliwe/ życie bez boga jest niemożliwe”. Można ów finał rozumieć na wiele sposobów. Myśląc o Tadeuszu Różewiczu w dniu jego śmierci, chciałbym jednak tę „niemożliwość” odczytać jak najbardziej dosłownie. Ufając, że wreszcie znalazł „nauczyciela i mistrza”.
Szymon Babuchowski