Nie umiała jeszcze pisać, ale odruchowo zapytałem, co jest na tej kartce napisane. Julka odpowiedziała niewyraźnie, że „Pan Bóg nie jest zadowolony z Twojej modlitwy”.
Było to w czasie Bożego Ciała cztery lata temu. Córeczki sypały kwiatki na procesji. Po zakończeniu uroczystości siostra zakonna w podzięce podarowała dzieciom słodycze. Młodsza córka (wtedy 4 lata) zaczęła je zajadać już w drodze do domu. Okazało się, że zjadła cukierka kulkowego tak wielkiego, że utkwił jej w przełyku. Weszliśmy do domu i nikt nie zwrócił uwagi, że coś jest z nią źle, oprócz drugiej córki, która wykrzyczała, że: „Julka nie może oddychać!!!”. Zerwaliśmy się na ratunek. Zacząłem Julkę obejmować, klepać po pleckach i potrząsać. Kazałem żonie dzwonić po karetkę, ale zapomniała numeru i nie mogła z paniki naciskać guzików w komórce. Nogi mi się ugięły i zrozumiałam, że tracę córeczkę. To co robiłem, nic nie pomagało. Wreszcie w myślach w rozpaczy zawołałem do Boga o pomoc. Julka nagle połknęła tego wielkiego cukierka. Ja pomyślałem „Dzięki Panie Boże”. Wszystko to trwało dosłownie kilka sekund.
Na drugi dzień szykowałem Julkę do przedszkola. Zauważyłem, że stojąc przy lustrze trzyma jakąś małą pogryzmoloną karteczkę. Nie umiała jeszcze pisać, ale odruchowo zapytałem, co jest na niej napisane. Julka odpowiedziała niewyraźnie, że „Pan Bóg nie jest zadowolony z Twojej modlitwy”. „Słucham? Proszę, powtórz.” - zapytałem z niedowierzaniem. Więc to samo powtórzyła.
Wtedy dopiero wszystko do mnie dotarło. Po odprowadzeniu Julki do przedszkola, spędziłem wiele godzin na modlitwie dziękując Bogu za to co zrobił.
Nigdy nie spodziewałem się tak bliskiego kontaktu z Bogiem w moim życiu. Rozważam o tym często, że Bóg zwrócił na mnie uwagę. To naprawdę wyjątkowe dla mnie przeżycie.