O rodzinach dużo się mówi, ale chyba wciąż za mało robi. Albo inaczej: dzieje się dużo, ale wciąż mamy pewne podstawowe braki. Jeśli mamy nabożeństwa o nowe powołania kapłańskie, to dlaczego nie ma analogicznych o uświęcenie rodzin? Przecież każdy ksiądz wychodzi z jakiejś rodziny.
09.04.2014 16:50 GOSC.PL
W ostatnich latach dużo mówi się w Kościele o rodzinach. Mamy rok rodziny, będzie synod o rodzinie (inna sprawa, że póki co kojarzony jedynie z tematem Komunii dla rozwodników i zupełnym pominięciem zwykłych rodzin). Na coraz wyższym poziomie są kursy przedmałżeńskie dla narzeczonych, na których przyszli małżonkowie otrzymują nie tylko formację duchową, ale także praktyczne zajęcia warsztatowe z zakresu psychologii, komunikacji czy naturalnych metod planowania rodziny. Cały czas mam jednak wrażenie, że czegoś istotnego brakuje w duszpasterskiej trosce o rodziny. Czego?
W każdy pierwszy czwartek miesiąca, w każdej polskiej parafii wierni modlą się o nowe, święte powołania kapłańskie. Ta intencja, jak również nabożeństwo za powołanych, są na stałe wpisane w harmonogram życia Kościoła w Polsce. I dobrze, że tak jest, bo potrzebujemy świętych pasterzy. A jednak zawsze wtedy powraca do mnie pytanie: dlaczego nie ma podobnego zwyczaju modlitwy o święte powołania do życia rodzinnego? Dlaczego nie jest tak, że np w pierwsze niedziele miesiąca, po Mszach Świętych z udziałem nieraz całych rodzin, byłaby na stałe wpisana w duszpasterski kalendarz krótka adoracja Najświętszego Sakramentu z modlitwą w intencjach rodzin?
Rodziny potrzebują tej modlitwy tak samo jak księża. Nie wystarczą synody, konferencje i choćby najlepsze listy pasterskie. Co więcej, takiej modlitwy o świętość rodzin potrzebują również... księża! Bo przecież każde powołanie wyrasta z jakiegoś domu. I każdy seminaryjny formator zgodzi się chyba ze mną, że dobry przykład życia rodziców znacznie ułatwia klerykowi formację kapłańską.
W "Familiaris Consortio" Jan Paweł II pisze:
Rodzina chrześcijańska jest bowiem pierwszą wspólnotą powołaną do głoszenia Ewangelii osobie ludzkiej, która jest w stałym rozwoju, i doprowadzenia jej, poprzez stopniowe wychowanie i katechezę, do pełnej dojrzałości ludzkiej i chrześcijańskiej.
Co to oznacza w praktyce? Że świętość życia Kościoła zależy przede wszystkim od świętości życia rodzin. I jeśli w wielu krajach obserwujemy kryzys powołań kapłańskich, to jego przyczyn być może należy szukać w kryzysie chrześcijańskiej rodziny. I warto stawać na głowie i zdzierać kolana na modlitwie za tę pierwszą wspólnotę. Bo to właśnie w niej kształtują się podstawy życia wiary (bądź niewiary) ochrzczonego człowieka.
Wojciech Teister