Rosja oświadczyła w poniedziałek, że dość ma "wytykania jej palcami" i obarczania winą za wszystkie nieszczęścia dzisiejszej Ukrainy. W oświadczeniu MSZ Rosji napisano też, że władze Ukrainy powinny przysłuchać się żądaniom obywateli.
Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk oskarżył Rosję o podsycanie nastrojów separatystycznych, czego przejawem jest przejmowanie przez radykalne środowiska prorosyjskie siedzib administracji państwowej we wschodniej Ukrainie.
"Rosja pilnie śledzi to, co się dzieje we wschodnich i południowych regionach Ukrainy, zwłaszcza w obwodach donieckim, ługańskim, charkowskim" - głosi oświadczenie rosyjskiego MSZ.
Powtórzono w nim apel o przeprowadzenie na Ukrainie "realnej reformy konstytucyjnej, w ramach której poprzez federalizację byłyby chronione interesy wszystkich regionów kraju, jego neutralny status, szczególna rola języka rosyjskiego". Bez takiej reformy, jak napisano w oświadczeniu rosyjskiego resortu dyplomacji, "trudno liczyć na długoterminową stabilizację państwa ukraińskiego".
"Jeśli nieodpowiedzialny stosunek do losów kraju, do losu własnego narodu utrzyma się wśród sił politycznych, które się mianują ukraińskimi władzami, Ukraina będzie nieuchronnie narażona na nowe trudności i kryzysy" - twierdzi MSZ Rosji.
Pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow zapowiedział w poniedziałek operacje antyterrorystyczne wymierzone przeciwko prorosyjskim separatystom, dążącym do oderwania wschodnich regionów kraju.
Wydarzenia, do jakich dochodzi w ostatnich dniach w Doniecku, Charkowie i Ługańsku, Turczynow nazwał "drugim etapem operacji specjalnej prowadzonej przez Rosję w celu destabilizacji sytuacji na Ukrainie".
W Doniecku, Ługańsku i Charkowie doszło w czasie weekendu do zajęcia przez prorosyjskich separatystów gmachów publicznych, m.in. siedzib władz obwodowych.