3 kwietnia w kopalni Guido w Zabrzu, 320 metrów pod ziemią odbyła się międzynarodowa konferencja „Polska, Majdan, Ukraina” zorganizowana przez Stowarzyszenie Pokolenie oraz katowicki IPN. „Gość Niedzielny” był patronem medialnym wydarzenia, w którym brało udział ponad sto osób, w tym liczna delegacja z Ukrainy.
Zasadnicze pytanie konferencji brzmiało, jak Majdan zmienił relacje polsko-ukraińskie oraz jakie stwarza nowe perspektywy. Spotkanie wymyślił Przemysław Miśkiewicz, przewodniczący Stowarzyszenia Pokolenie. Kilka razy był w Kijowie podczas demonstracji na Majdanie, aby przekazać pomoc materialną i nawiązać kontakty z nowymi liderami Ukrainy. W kraju - poza szerokim wsparciem - spotkał się także ze słowami krytyki ze strony środowisk, niechętnych brataniu się z Ukraińcami bez dokończenia rozliczeń historycznych. Dlatego debatę o współczesnych relacjach polsko-ukraińskich poszerzono o aspekty historyczne. W spotkaniu oprócz świadków wydarzeń na Majdanie wzięli udział historycy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, IPN, Kijowa i Lwowa.
Temat rozliczeń okazała się tak ważny, że zdominował inne panele, nie związane z historią. Jak powiedział jeden z dyskutantów, cieszy nas fakt, że w ostatnich tygodniach na Ukrainie masowo obalano pomniki Lenina, ale obawiamy się, aby nie zostały zastąpione pomnikami Stefana Bandery, których na Zachodniej Ukrainie i tak stoi już sporo. Debata wykazała, że w najbliższym czasie trudno spodziewać się zasadniczego przełomu w tej sprawie. Strona ukraińska nie jest w tej chwili gotowa do radykalnych rozliczeń z dziedzictwem UPA.
Warto jednak odnotować, że dr Aleksander Zajcew z Uniwersytetu Iwana Franki we Lwowie wyraźnie oświadczył, że w świetle zachowanych dokumentów nie ulega żadnej wątpliwości, że mordy na Wołyniu zostały przygotowane przez kierownictwo OUN -UPA. Przytaczał dokumenty, z których wynikało, że kierownictwo OUN już w latach 20. stawiało tezę, że bez „usunięcia” wszystkich Polaków z Wołynia i Małopolski Wschodniej, nie uda się stworzyć ukraińskiej państwowości. Wojna spowodowała, że frakcja radykalna w OUN zaczęła nadawać ton wydarzeniom i skorzystała w 1943 r. z okazji, aby zrealizować ludobójczy scenariusz.
Roman Koszowski /GN Słowa ukraińskiego historyka były istotne, gdyż tezie o zorganizowanym charakterze mordów na Wołyniu stanowczo zaprzecza popularny w środowiskach prawicowych historyk Wołodymyr Wjatrowicz. Jest autorem książki w której udowadnia, że czystka etniczna na Wołyniu była w istocie drugą wojną polsko-ukraińską, a zbrodni nie dokonywały oddziały UPA, ale żądne ziemi bandy chłopskie. Niedawna nominacja Wjatrowycza na szefa ukraińskiego IPN stawia na porządku dziennym pytanie, czy tezy z jego książki staną się teraz obowiązującą wykładnią ukraińskiej historiografii na temat Wołynia. Ukraińscy dziennikarze i naukowcy zapewniali, że tak się nie stanie. Jednak dopiero działalność Wjatrowycza zweryfikuje te obawy.
Strona ukraińska wyjaśniała, że symbolika upowska na Majdanie nie jest formą relatywizowania odpowiedzialności tej formacji za zbrodnie na Polakach, ale hołdem składanym tym, którzy do końca walczyli o suwerenne państwo ukraińskie i ginęli za nie do końca lat 40. Często było to już nowe pokolenie, które nie uczestniczyło we wcześniejszych zbrodniach na polskiej ludności.
W jednym wszyscy uczestnicy debat byli zgodni, że strona ukraińska musi sama dokonać rozliczenia z własną historią. Jak powiedział w emocjonalnym wystąpieniu, zaangażowany w poparcie dla Majdanu Paweł Kukiz, wtedy przyjdzie dzień, że sami Ukraińcy zdejmą tablice sławiące morderców z UPA.
W kontekście tej debaty historyk i dziennikarz Roman Kabaczij zwracał uwagę na to, jak słowo „banderowiec: zostało zdemonizowane przez rosyjską propagandę. Praktycznie cały Majdan jest w rosyjskich mediach przedstawiany jako dzieło ukraińskiego nacjonalizmu czy wręcz faszyzmu. O tym, że nie jest to prawda świadczy fakt, że ginęli tam nie tylko Ukraińcy, ale Białorusini, Gruzini oraz Polacy.
Konsul generalny RP w Kijowie Rafał Wolski potwierdził podczas sesji, że poza Leonem Polańskim ze Żmerynki na Majdanie zginął także drugi Polak, Adam Mazur pochodzący z rejonu Chmielnickiego ( do 1954 r. Płoskirów), który - podobnie jak Polański - ochotniczo wstąpił do Samoobrony Majdanu. Także pozostali uczestnicy debaty dziennikarskiej: Wojciech Jankowski z Radia Wnet, Dawid Wildstein z „Gazety Polskiej Codziennie” i Vachtang Kipiani z „Ukraińskiej Prawdy” przestrzegali, aby nie ulegać antyukraińskim stereotypom, inspirowanym w medialnej wojnie, jaką Rosja toczy przeciwko Ukrainie.
Interesujący był także panel polityków, w którym uczestniczyły posłanki: Mirosława Nykiel (PO) oraz Małgorzata Gosiewska (PiS), a także Andrij Choljawka, jeden z liderów „Swobody” we Lwowie oraz Andrij Fiszuk z kierownictwa „Udaru”. Ukraińscy goście dziękowali Polakom za pomoc, a Choljawka stwierdził nawet, że bez naszego wsparcia trudno byłoby Majdanowi osiągnąć końcowe zwycięstwo.
Jak powiedział w specjalnym przesłaniu skierowanym do uczestników konferencji Mykoła Kniażycki, jeden z liderów partii Batkiwszczyna: „wolna i demokratyczna Ukraina po Majdanie jest możliwa tylko wtedy, kiedy Ukraina będzie razem ze swoim największym sojusznikiem, wolną i demokratyczną Polską. Tylko tak można obronić się od wrogów zewnętrznych i tylko tak można zbudować wspólną, ekonomicznie udaną przyszłość”.
Roman Koszowski /GN W dyskusji nad pytaniem, jak Polska może efektywnie wspierać Ukrainę, mówiono nie tylko o działaniach na arenie międzynarodowej, ale także aktywności obywatelskiej, organizacji oraz inicjatyw pozarządowych. W tym kontekście wymieniano przed wszystkim pomoc ekspercką, współpracę samorządów, zwłaszcza w rejonach przygranicznych, a także wymianę różnych środowisk i młodzieży. Żaden z ukraińskich gości nie ukrywał powagi obecnej sytuacji i skali ogromnych wyzwań, stojących obecnie przed ich państwem. Źródłem nadziei jest przebudzenie się społeczeństwa, które zorganizowało się na Majdanie, aby kontrolować władzę i nie zgodzi się, aby politycy, jak to było po „pomarańczowej rewolucji”, rozwiązali Majdan, zapominając o składanych wcześniej zobowiązaniach.
Myślę, że w świadomości gości z Ukrainy pozostaną nie tylko liczne dowody sympatii, jakich doświadczyli ze strony polskich gospodarzy oraz uczestników panelów i dyskusji. Konferencja wykazała, że bez rozliczenia się z dziedzictwem nacjonalizmu spod znaku Bandery, spora część polskiej opinii publicznej pozostanie z rezerwą wobec tego, co się na Ukrainie dzieje.
Andrzej Grajewski