Pan bowiem uwolni Jakuba, wybawi go z ręki silniejszego od niego.
Moje ludzkie rozumowanie na temat zwyciężania jest bardzo... ludzkie. Jeśli myślę o wygrywaniu, to zakładam jednocześnie, że muszę być silny, przygotowany i zabezpieczony na wszystkie możliwe sposoby. Muszę być faworytem. Muszę mieć realne szanse. Na podium trzeba sobie ciężko zapracować. Nie zaprzeczam, że jakaś logika w tym jest. Ale jest jeszcze inna. Słowo mówi, że moje mordercze wysiłki nie gwarantują mi sukcesu. Że może on być udziałem kogoś, kto na niego (po ludzku) zupełnie nie zasługuje. Najsłynniejsze biblijne konfrontacje kończą się sromotną porażką faworytów, np.: Izrael kontra Egipt, Dawid kontra Goliat i ta najważniejsza: Jezus kontra piekło. Źródło prawdziwego zwyciężania jest zawsze w Bogu. Połączenie bezsilności człowieka z Bożą wszechmocą jest źródłem najcudowniejszych tryumfów. Słabość może być wtedy największą siłą. Można by rzec, że nic bardziej nie motywuje do walki niż brak szans na zwycięstwo (sic!). Bo tak mówiąc między nami, wszystko jest do góry nogami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Adam Szewczyk