Lider krymskich Tatarów Mustafa Dżemilew zapowiedział, że zwróci się do Organizacji Współpracy Islamskiej o pomoc przeciwko rosyjskiej interwencji na Krymie.
To wpływowa organizacja, koordynująca działania w obronie wspólnoty muzułmańskiej na całym świecie.
Dżemilew zapowiedział, że będzie dążył do tego, aby przysłała na Krym swoich obserwatorów oraz oceniła warunki, w jakich znalazła się społeczność tamtejszych Tatarów. Prośba Dżemilewa oznacza, że wydarzenia na Krymie będą oceniane także przez pryzmat konfrontacji religijnej. Z pewnością nie uspokoi to sytuacji na półwyspie.
Tatarzy nie przyjęli gwarancji prezydenta Putina, który obiecał im nie tylko bezpieczeństwo, ale i podniesienie języka tatarskiego do rangi języka urzędowego.
Dżemilew, który został ostatnio przyjęty w Brukseli przekonuje, że sytuacja Tatarów na Krymie staje się coraz trudniejsza. Miejscowości, w których żyją są pod stałą presją miejscowych sił Samoobrony. Szczególnie agresywne mają być oddziały kozackie, nad którymi nikt nie sprawuje kontroli. Ich patrole nachodzą tatarskie osiedla i grożą, że w 70. rocznicę deportacji Tatarów z Krymu, która przypada w maju br., znów się z nimi rozprawią.
Dżemilew, który jest posłem do Rady Najwyższej Ukrainy, nie został wpuszczony na Krym. Stale jednak działa na rzecz krymskich Tatarów w środowiskach międzynarodowych. Zapowiedział, że wkrótce Tatarzy urządzą na Krymie własne referendum, w którym zdecydują, jak postępować w nowej sytuacji. Jego zdaniem, wyniki referendum, ogłoszonego przez samozwańcze władze Krymu zostały sfałszowane. Wskazuje przy tym na oficjalne wyniki z obwodów zamieszkałych przez Tatarów, gdzie pomimo tego, że nikt nie przyszedł do lokali wyborczych, ogłoszono poparcie dla rosyjskiej aneksji. Także raporty sporządzone dla Moskwy przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB), mówił Dżemilew, wskazują na to, że frekwencja podczas referendum była niższa, aniżeli podawano to oficjalnie.
Dżemilew był jednym z najbardziej znanych dysydentów w czasach sowieckich. Jego rodzina została wywieziona z Krymu do Uzbekistanu. Za walkę o prawo do powrotu zapłacił 15 latami spędzonymi w sowieckich łagrach i więzieniach. Wspierał protesty na Majdanie. Jako jedyny polityk był na scenie głównej Majdanu w noc z 18 na 19 marca br., kiedy oddziały Berkutu oraz wojsk wewnętrznych w ramach tzw. operacji antyterrorystycznej rozbijały kolejne barykady i szykowały się do decydującego szturmu.
Andrzej Grajewski /risu.org.ua