Rosyjskie władze podważyły oczywistą do niedawna zasadę, że granic w Europie nie można zmieniać siłą - powiedział w środę w Brukseli prezydent USA Barack Obama. Apelował o jedność Zachodu w obliczu kryzysu na Ukrainie i obronę wspólnych wartości.
"Przybyłem to dziś, aby przekonywać, że nigdy nie powinniśmy przyjmować za pewnik postępu, jaki dokonał się w Europie i na świecie, bo rywalizacja ideałów trwa. I to jest dziś stawką na Ukrainie" - oświadczył Obama, który w środę wieczorem wygłosił przemówienie w brukselskim Pałacu Sztuk Pięknych BOZAR, niemal w całości poświęcone konsekwencjom rosyjskiej aneksji Krymu.
Dla Obamy wydarzenia te są "chwilą próby dla Europy, Stanów Zjednoczonych i międzynarodowego porządku, który budowaliśmy od pokoleń". Zatoczył szeroki krąg przez historię Europy, gdzie - jak przypomniał - narodziły się przyświecające dziś demokratycznemu światu idee, przez dekady wystawiane na próbę wskutek wojen i rywalizacji dwóch bloków.
"Rywalizacja, która trwała przez dekady, zakończyła się ostatecznie zwycięstwem tych ideałów, nie dzięki czołgom i rakietom, ale dzięki temu, że nasze ideały trafiły do serc Węgrów, którzy wywołali rewolucję, do Polaków w stoczniach, którzy trwali w "Solidarności". Do Czechów, którzy przeprowadzili +aksamitną rewolucję+ bez jednego wystrzału, i do mieszkańców wschodniego Berlina, którzy przeszli obok strażników i w końcu zburzyli ten mur" - mówił Obama.
"Dzisiejsza rzeczywistość, która wydawała się niemożliwa w okopach Flandrii, gruzach Berlina czy celi dysydenta, uznawana jest za coś oczywistego" - dodał, przestrzegając jednak, że to złudne uczucie w obliczu konfliktów w regionach świata, w tym obecnych wydarzeń na Krymie.
"Rosyjskie przywództwo podważa prawdy, które jeszcze kilka tygodni temu wydawały się oczywiste: że w XXI wieku granice w Europie nie mogą być wyznaczane na nowo siłą, że prawo międzynarodowe się liczy, a ludzie i narody mogą same podejmować decyzje w sprawie swojej przyszłości" - podkreślił Obama.
Przestrzegał przed obojętnością wobec takiego postępowania Rosji. Zachód mógłby kierować się "zimną kalkulacją i odwrócić wzrok od wydarzeń na Ukrainie" - mówił prezydent. "Ale tego rodzaju obojętność ignorowałaby lekcje, które są wyryte na cmentarzach tego kontynentu" - dodał. Obojętność pozwoliłaby na "załatwianie spraw po staremu"; przesłanie płynące z takiej postawy byłoby słyszane na całym świecie, a jej konsekwencje miałyby wpływ na życie zwykłych ludzi.
Obama dodał, że nie wiadomo, co najbliższe dni przyniosą Ukrainie. Wyraził jednak przekonanie, że "głosy apelujące o godność i danie szansy, o indywidualne prawa i praworządność ostatecznie zatriumfują".
Zdaniem prezydenta USA świat nie wkracza jednak w "nową zimną wojnę". "Ani Stany Zjednoczone, ani Europa nie mają żadnego interesu w tym, by kontrolować Ukrainę. Nie wysłaliśmy tam wojsk. Chcemy tylko, by ukraiński naród mógł podejmować swoje własne decyzje, tak jak wszyscy wolni ludzie na świecie" - oświadczył Obama. "Rosja, inaczej niż Związek Sowiecki, nie przewodzi blokowi państw ani globalnej ideologii. USA i NATO nie szukają konfliktu z Rosją" - dodał.
USA i Sojusz zawsze będą jednak przestrzegać zobowiązania do kolektywnej obrony sojuszników zgodnie z art. 5. Traktatu Północnoatlantyckiego - zaznaczył amerykański prezydent. "Kraje NATO nigdy nie są same. Dziś samoloty NATO patrolują niebo nad krajami bałtyckimi, wzmacniamy obecność w Polsce. Jesteśmy gotowi zrobić więcej" - powiedział. Jak dodał, każdy kraj Sojuszu musi brać w tym udział i "wykazać polityczną wolę do inwestowania w naszą kolektywną obronę".
Zastrzegł, że Ukraina nie jest członkiem NATO, a "Rosja nie zostanie usunięta z Krymu ani nie będzie odstraszana od dalszej eskalacji za pomocą siły zbrojnej". "Ale jeśli my będziemy zjednoczeni, Rosjanie zrozumieją, że nie osiągną bezpieczeństwa, dobrobytu i statusu, do którego dążą, poprzez brutalną siłę" - powiedział.
Jak podkreślił, "Ameryka, świat i Europa są zainteresowane tym, by Rosja była silna i odpowiedzialna, a nie słaba". "Chcemy, by Rosjanie żyli bezpiecznie, w dobrobycie i z godnością, jak wszyscy inni, dumni ze swojej historii" - powiedział prezydent USA. Jednak - jak zaznaczył - nie oznacza to, że Rosja może wykorzystywać swoje wpływy przeciwko sąsiadom.
"Z samego faktu, że Rosję łączy długa historia z Ukrainą, nie wynika, że może dyktować jej przyszłość" - oświadczył Obama. "Żadna propaganda nie uczyni dobra z czegoś, co cały świat nazywa złem" - dodał.
"Każdy wykuwa własną drogę. Ścieżka, którą podąża Ameryka czy Europa, to nie jedyna, która prowadzi do wolności i sprawiedliwości, ale fundamentalną zasadą (...) jest możliwość dokonywania wyborów przez ludzi i narody. Nie może być tutaj drogi odwrotu" - powiedział prezydent USA.