Filmów o Janie Pawle II powstało już wiele. Żaden z nich nie był arcydziełem. „Karol, który został świętym” nie jest tu wyjątkiem.
22.03.2014 14:10 GOSC.PL
To zarazem pierwszy pełnometrażowy polski film fabularny o Janie Pawle II. Szkoda, że nieudany. Ambicje twórców przerosły umiejętności. Stworzyli swego rodzaju filmową hybrydę w której usiłowali połączyć animację z filmem aktorskim i dokumentem. Animacja okazała się najsłabszym elementem filmu. Tak nie robi się filmowych animacji w drugiej dekadzie XXI wieku. A przecież wątek animowany pełni w filmie rolę niesłychanie ważną, bo w tych scenach na ekranie pojawia się przecież Karol Wojtyła. O Nim właśnie snuje opowieść dziadek przypominając wnuczkowi swoje spotkania z przyszłym papieżem. Te sceny, a mają one przybliżyć młodemu widzowi wartości jakimi żył Papież, są jednocześnie najbardziej łopatologiczne. I nie zawsze chyba do końca dla niego zrozumiałe.
Natomiast interesująco przedstawia się wątek współczesny, w którym występują aktorzy. To w znacznej mierze zasługa Piotra Fronczewskiego w roli dziadka i braci Tkaczów, a także samego scenariusza czerpiącego wzory z najlepszych tradycji kina familijnego. Wydaje się, że na nim można byłoby poprzestać, a może nawet z pożytkiem dla filmu bardziej go rozbudować. Bohaterem jest 12-letni Kacper dla którego samotnie wychowująca go mama nie ma zbyt wiele czasu. Kiedy okazuje się, że musi wyjechać na dłużej w delegację, prosi dziadka chłopca, by się nim zajął. Dziadek zabiera chłopca na wycieczkę w góry. Dla chłopca to niespodzianka. Dopiero z czasem okazuje się, że nie jest to zwykła wycieczka. Nawiązuje się między nimi bliska więź, a opowieści dziadka o przyjacielu sprzed lat, którym okazuje się Karol Wojtyła, w znaczący sposób wpływają na życie chłopca. Sceny ich rozmów, w których poruszane zostają różne, ważne dla chłopca w tym wieku problemy, zaufania i przyjaźni, pozbawione są częstej w podobnych produkcjach natrętnej dydaktyki. Aż żal, że za chwile przerwie je kolejna animacja.
Edward Kabiesz