Dowódca polskiego lotnictwa wojskowego, gdy zginął w katastrofie smoleńskiej, nie był pijany. Krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych wykluczył jakąkolwiek obecność alkoholu we krwi generała Andrzeja Błasika - informuje „Nasz Dziennik”.
Analizy toksykologiczne materiału genetycznego pobranego od 21 ofiar katastrofy przeprowadzono na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
"Z opinii tej wynika, że zarówno gen. Andrzej Błasik, jak i pozostałe osoby objęte badaniem byli trzeźwi w chwili zgonu. (...) Przeprowadzone przez biegłych badania członków załogi, w tym pilotów, funkcjonariuszy BOR oraz wybranych pasażerów nie wykazały w ich organizmach obecności środków w stężeniach mogących negatywnie oddziaływać na sprawność psychomotoryczną, a tym samym wpływać na bezpieczeństwo lotu" - poinformowała prokuratura wojskowa.
Scenariusz o pijanym generale Andrzeju Błasiku i wywieranej przez niego presji na załogę był podstawą raportu rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego sporządzonego po katastrofie Tu-154M. W raporcie Tatiany Anodiny znalazł się zapis, jakoby we krwi generała stwierdzono obecność 0,6 promila alkoholu etylowego. Drastyczną ekspertyzę sądowo-lekarską obrażeń dowódcy Sił Powietrznych RP z werystycznym opisem urazów MAK opublikował na swoich stronach internetowych, w załączniku do raportu. Dokument ma nazwę „Ekspertyza nr 37 z oględzin zwłok”. Badanie na zawartość alkoholu we krwi generała Błasika znajdowało się właśnie w tym dokumencie. Pod nim podpisał się ekspert-chemik A. Lawreszin. Badanie krwi przeprowadzono 11 kwietnia 2010 r. w Departamencie Ochrony Zdrowia, Biurze Ekspertyz Medyczno-Sądowych w Moskwie. W dokumencie brakowało informacji, o której godzinie przeprowadzono badanie. Strona rosyjska nie podała też źródeł wydanej opinii. Brak także było zapisów wyników metody, którą jakoby prowadzono badanie krwi, co pozwoliłoby stwierdzić, czy poziom alkoholu był wysoki, czy niski. Ponadto próbka nie była właściwie zabezpieczona (nieopieczętowana), co zupełnie podważa jej wiarygodność jako materiału dowodowego. Brak zabezpieczenia implikował sytuację, że mogłoby dojść do zamiany próbek – a zważywszy na bałagan, jaki panował choćby przy identyfikacji ciał ofiar tej katastrofy, wątpliwości te byłyby całkowicie uzasadnione.
Czytaj komentarz: Anodina, Ty
jdud /naszdziennik.pl/PAP