Jako chłopak przemierzał z ojcem dróżki na Kalwarii Zebrzydowskiej, ucząc się, że kochać znaczy dać siebie. Jego krzyż był krzyżem pasterza: wyczerpujące pielgrzymki, nauczanie z mocą i odwagą, walka z mocami zła, świadectwo…
Krzyż jako klucz do życia Jana Pawła II. Im więcej czytam o papieżu, im dłużej o tym myślę, tym bardziej przekonuję się, że to dobry trop. Duchowość Karola Wojtyły kształtowała się w pobliżu Kalwarii Zebrzydowskiej. Czyż nie jest to wymowne? Tam jako młody chłopak ze swoim ojcem wędrował po ścieżkach ze stacjami Męki Pańskiej lub dróżkami Maryi. Jako ksiądz, później biskup, przemierzał samotnie kalwaryjskie dróżki, omadlając sprawy Kościoła, zwłaszcza w trudnym okresie zmagania z komunizmem. W programie osobistej modlitwy papieża Droga Krzyżowa zajmowała zawsze ważne miejsce. Odprawiał ją w każdy piątek przez cały rok i codziennie w Wielkim Poście. W jego życiu słowo »krzyż« nie jest jedynie słowem” – mawiał kard. Ratzinger, jego następca. Motorem napędowym wszystkich duszpasterskich działań Jana Pawła II była miłość – naśladowanie Dobrego Pasterza, który się nie oszczędza, daje życie za owce. Pielgrzymował wytrwale na koniec świata tak długo, aż nogi odmówiły mu posłuszeństwa, głosił słowo Boże aż po utratę zdolności mówienia, jego pełna blasku twarz jaśniała, dopóki choroba nie zdeformowała jej grymasem bólu, jego ramiona wyciągały się ku wszystkim, aż utracił władzę w drżących dłoniach...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz