W najbogatszym kraju regionu brak wszystkiego. Ale najbardziej poczucia bezpieczeństwa.
W Wenezueli „lud na barykady” wyprowadziły piękne kobiety. Początkiem ogromnych antyrządowych demonstracji były marsze protestacyjne po brutalnym zabójstwie 6 stycznia 2014 r. Moniki Spear. Wenezuelczycy od kilku lat borykają się z narastającą falą przemocy. Czarę goryczy przelało właśnie morderstwo Miss Wenezueli 2004 i Wicemiss Universe 2005. W biały dzień wraz z byłym mężem została zastrzelona podczas napadu rabunkowego, gdy ich samochód zepsuł się na autostradzie. Symbolicznym momentem radykalizacji nastrojów było z kolei zabójstwo w trakcie manifestacji 19 lutego Genesis Carmony. Studentka i modelka, która w 2013 r. zdobyła tytuł Miss Turismo, została śmiertelnie postrzelona w tył głowy. Okoliczności tragedii nie zostały wyjaśnione, lecz opozycja jest przekonana, że za zbrodnią stoją chavistas – uzbrojone prorządowe bojówki zwalczające protesty wszelkimi możliwymi środkami. Demonstracje trwają już ponad 3 miesiące. 18 ofiar śmiertelnych i uwięzienie lidera opozycji Leopolda Lopeza dodatkowo podgrzało emocje. W największych miastach stanęły barykady. Zamarły uniwersytety, gdyż większość studentów wyszła na ulicę. Opozycja nie wyobraża już sobie innego końca protestów niż ustąpienie prezydenta Nicolasa Maduro. Napięcia nie złagodził nawet czas karnawału, podczas którego w Ameryce Południowej zmartwienia tradycyjnie odchodzą na bok. Skąd tak wielka determinacja demonstrantów?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko