Członkostwo w NATO pozwala Polsce czuć się bezpiecznie w obliczu kryzysu ukraińskiego; być może Ukraińcy też się przekonają do Sojuszu - ocenił b. szef MON Janusz Onyszkiewicz. Przypomniał, że zaraz po przełomie 1989 roku rozszerzenie Sojuszu nie było oczywiste także dla części polskich elit.
"Myślę, że nasze członkostwo w NATO w tej chwili w sposób fundamentalny wpływa na naszą ocenę sytuacji, jeśli chodzi o bezpieczeństwo" - powiedział Onyszkiewicz, który kierował resortem obrony, gdy Polska stawała się członkiem Sojuszu.
"Wydaje się, że pomimo dramatów, które się rozgrywają na Ukrainie, i aktów agresji ze strony Rosji, my nie mamy powodów, aby się obawiać o nasze bezpieczeństwo, bo NATO jest Sojuszem na tyle silnym, że daje nam jego gwarancje" - ocenił.
Zastrzegł, że "oczywiście to nie oznacza, że uważamy sytuację za komfortową i że się nic nie dzieje". "Dla bezpieczeństwa naszego i całego regionu nie jest bez znaczenia to, co się dzieje w naszym otoczeniu. A dzieją się tam rzeczy bardzo groźne. Rosja, deklarując gotowość użycia wojska na Ukrainie, pokazuje, że nie jest krajem akceptującym status quo, tylko krajem, który wykazuje tendencje do wykorzystywania swoich sił zbrojnych jako instrumentu polityki międzynarodowej, i to nie tylko jako środka nacisku, ale bezpośrednio do realizacji swoich ekspansjonistycznych celów" - dodał były szef MON.
Pytany, jak przewiduje przyszłość współpracy NATO z Ukrainą, Onyszkiewicz podkreślił zaangażowanie Ukrainy we wspólne programy. "Współpraca NATO z Ukrainą zawsze była bardzo dobra. Ukraina była bardzo skrupulatnym partnerem, najlepszym świadectwem jest to, że w niedawnych ćwiczeniach Steadfast Jazz na terenie Polski uczestniczyły jednostki ukraińskie.
"Mam nadzieję, że te kontakty będą utrzymywane, a nawet się nasilą, ponieważ Ukraina zapewne dostrzeże w sposób bardziej wyraźny - co może wpłynie na odbiór NATO w społeczeństwie ukraińskim - jakie niesłychane korzyści płyną z członkostwa i że NATO może Ukrainie przynieść większe poczucie bezpieczeństwa" - ocenił Onyszkiewicz.
Mówiąc o genezie polskich starań o członkostwo, Onyszkiewicz podkreślił, że koniec pojałtańskiego podziału Europy oznaczał nowe wyzwania. "To prawda, zakończył się podział na dwa przeciwstawne bloki, ale to nie znaczy, że sytuacja była stabilna i nic nam nie zagraża. Znaleźliśmy się w sytuacji pustki strategicznej. Obawialiśmy się, że ten nieustabilizowany status Polski może odnowić w elitach rosyjskich pokusę, by odbudować podobną relację, jak w czasach zimnej wojny - uzyskać wpływ, dominację, a przynajmniej włączyć Polskę do ich strefy interesów. Jedynym wyjściem wydawało się włączenie Polski do strefy wolnego świata - UE i NATO" - powiedział.
Przypomniał, że "wszyscy mieli świadomość, że droga do Unii będzie bardzo długa" i że Unia nie zapewni wojskowego bezpieczeństwa. Przywołał też wątpliwości dotyczące przyszłości sojuszu - nie było jasne, czym będzie NATO, rozważano jego rozwiązanie lub przekształcenie w instytucję zbiorowego bezpieczeństwa, pojawiały się też pomysły, by główną strukturą organizującą bezpieczeństwo uczynić OBWE.
Zaznaczył, że sceptycyzm wobec akcesji do NATO wykazywali nie tylko zachodni politycy, a zwłaszcza wojskowi, ale i w kraju nie było to powszechne dążenie. "Na Zachodzie nikt nie chciał mówić o rozszerzeniu o takie kraje jak Polska. W Polsce też nie było przekonania, że nasze bezpieczeństwo trzeba budować w oparciu o członkostwo w Sojuszu" - powiedział. Przypomniał, że politycy SLD gwarancji bezpieczeństwa upatrywali raczej w OBWE, a "KPN marzyła o utworzeniu bloku państw między Bałtykiem, morzami Czarnym i Adriatyckim, który by wypromował Polskę na lidera regionu". Niejasne było stanowisko PSL. Zaznaczył, że mimo początkowego sceptycyzmu, kiedy już polski parlament głosował nad ratyfikacją traktatu waszyngtońskiego, posłowie SLD opowiedzieli się za, co w Sojuszu odczytano jako ważny znak.
"Mieliśmy kilka spraw do załatwienia" - dodał Onyszkiewicz, przypominając, że Polska dążyła do podpisania traktatu granicznego z Niemcami, gdy tamtejszy trybunał konstytucyjny orzekł, że traktaty z NRD i RFN dawną nie obowiązują wobec zjednoczonych Niemiec. Inną kwestią było wyprowadzenie z Polski wojsk radzieckich.
Członkostwo Polski w NATO sformułowano jasno jako cel także w doktrynie obronnej w 1992 r., za rządu Hanny Suchockiej. "Podejmowaliśmy szereg działań, by nasze członkostwo uczynić bardziej możliwym do przyjęcia - pokazywać, że polskie siły zbrojne są polskie, nie ma pępowiny do Rosji" - mówił Onyszkiewicz.
Zwrócił uwagę, że za rozszerzeniem NATO opowiedział się Volker Ruehe, minister obrony Niemiec w latach 1992-98, i choć ani kanclerz, ani szef dyplomacji nie podchwycili jego stanowiska, to wypowiedzi ministra obrony "miały swoje znaczenie".
Onyszkiewicz wspomniał także, że podczas wizyty prezydenta Rosji Borysa Jelcyna "Lech Wałęsa, używając niestandardowych środków", skłonił go, by wyraził brak sprzeciwu wobec planu wstąpienia Polski do NATO.
Onyszkiewicz przyznał, że obawiał się o losy polskiego członkostwa, gdy w grudniu 1995 r. premier Józef Oleksy został oskarżony o agenturalną działalność na rzecz Rosji. Jak wspominał, zachodni partnerzy, pamiętając, że podobne afery wybuchały i u nich, uznali, że "wszystko zależy od was". "Nasza wiarygodność nie ucierpiała" - dodał.