Prezydent Niemiec Joachim Gauck w przemówieniu wygłoszonym we wtorek z okazji 60. rocznicy powstania Instytutu Yad Vashem skrytykował niedostateczne rozliczenie się jego rodaków ze zbrodniami popełnionymi w czasach hitlerowskiej III Rzeszy.
Gauck powiedział, że Niemcy unikali początkowo w okresie powojennym zmierzenia się z ofiarami narodowosocjalistycznej polityki zagłady.
"Niemcy Zachodnie chciały zapomnieć, chciały wyprzeć winę, pogrzebać przeszłość pod osiągnięciami cudu gospodarczego" - wyjaśnił prezydent. Jak dodał, wiele osób odpowiedzialnych za nazistowski reżim uniknęło kary, natomiast uczestnicy ruchu oporu uważani byli za zdrajców.
Zdaniem Gaucka dopiero "wstrząsające" zaznania świadków we frankfurckim procesie zbrodniarzy z Auschwitz (rozpoczętym w 1963 roku - PAP) oraz proces Eichmanna (1961) "skruszyły powoli mur wewnętrznej izolacji".
Z kolei w NRD pamiętano przede wszystkim o "politycznych bojownikach" - uczestnikach ruchu oporu, komunistach i antyfaszystach. Natomiast pamięć o Żydach, Romach, homoseksualistach i innych grupach ofiar była spychana na drugi plan - mówił Gauck.
Prezydent zapewnił, że pamięć o Holokauście będzie miała dla Niemców zawsze szczególne znaczenie. "To Niemcy ponoszą winę za zagładę Żydów i to oni są obecnie szczególnie odpowiedzialni za los Żydów, i to na nich spoczywa szczególna odpowiedzialność wobec państwa Izrael" - powiedział Gauck.
Jego zdaniem pamięć o Holokauście zawiera w sobie także "uniwersalne przesłanie". "Zagłada Żydów stała się symbolem zła" - wyjaśnił niemiecki polityk.
Założony w 1953 roku Instytut Yad Vashem jest centrum dokumentacji, badań, edukacji i upamiętniania Holokaustu. W Alei Sprawiedliwych w instytucie upamiętnione są osoby pomagające Żydom w czasie II wojny światowej, w tym ponad 6 tys. Polaków.