Różne rzeczy można powiedzieć o Putinie, ale nie to, że stosuje oryginalną taktykę.
04.03.2014 13:25 GOSC.PL
Władimir Putin jest bardzo troskliwym władcą… nie swojego kraju. Gdy się słuchało, jak uzasadniał rosyjską agresję na Krym, można było zapomnieć, że mówi o obszarze, nad którym nie ma żadnej legalnej władzy. Szczególnie rozczulające było, jak dla mnie, jego „oburzenie” losem jednego z ukraińskich wojewodów, którego „majdanowcy” mieli związać i polewać wodą. Wrażliwość zimnego kagiebisty – ciekawy obrazek. Podobnie wiarygodnie brzmiały jeremiady nad korupcją na Ukrainie, nad nacjonalizmem i antysemityzmem.
Wiele słów padło w czasie tej konferencji, ale ani jedno nie było odpowiedzią na kwestię podstawową: jakim prawem Putin ingeruje – i to tak bezczelnie – w sprawy obcego państwa.
Cóż, troska o Rosjan zamieszkujących inny kraj to taktyka ograna, ale wciąż skuteczna. To niemal kalka taktyki Hitlera, który każdą agresję poprzedzał troską o „nieznośną sytuację” a to Niemców Sudeckich w Czechach, a to Niemców zamieszkujących Polskę. Hitler jednak silił się przynajmniej na prowokacje w stylu „gliwickiej”, Putin nawet takiej maskarady nie potrzebował. Na Krymie, a tym bardziej w innych częściach Ukrainy nie stało się nic, co uzasadniałoby choćby niepokój Rosji o rodaków zza granicy. Żadnej ofiary, nawet guza na głowie Rosjanina. Zresztą to absurdalne, żeby Ukraińcy mieli atakować Rosjan, którzy na Krymie – a i na wschodzie Ukrainy – stanowią większość. Jeśli jednak będzie taka potrzeba, z pewnością znajdą się „Ukraińcy”, którzy „zaatakują” Rosjan. Podobnie jak znaleźli się kiedyś „Czeczeńcy”, którzy wysadzali bloki mieszkalne wraz z zamieszkującymi je Rosjanami – bo Putin potrzebował pretekstu, żeby ostatecznie rozprawić się z Czeczenią.
Taka to polityka zagraniczna Rosji. Ona nie omija także Polski. Czy ktoś pamięta histerię, jaką swego czasu rozpętano za wschodnią granicą, że w Polsce „nieznani sprawcy” profanują cmentarze żołnierzy radzieckich? Jak widać, Rosjanie nawet żywych rodaków nie potrzebowali do zrobienia prowokacji. Wystarczają im nawet ich wyobrażenia w postaci, na przykład, obecnych jeszcze w Polsce „pomników wdzięczności” żołnierzom radzieckim. „Nieznany sprawca” coś na nich namaluje – i afera gotowa. To wystarczający powód, żeby wszystkie takie monumenty jak najszybciej usunąć. Teraz jest na to czas, Rosja ma chwilowo inne rzeczy na głowie. Po co ułatwiać pracę prowokatorom? Bo prowokacje na pewno będą.
Arogancka postawa rosyjskiego władcy kontrastowała osobliwie z gestem żołnierzy ukraińskich na Krymie, którzy niemal w tym samym czasie wyszli bez broni, ale z flagą Ukrainy, w kierunku lotniska. Własnego lotniska wojskowego, na którym stoją ich własne, ukraińskie maszyny. Zostali zatrzymani przez uzbrojonych po zęby żołnierzy rosyjskich, którzy krzyczeli i celowali w nich różnymi rodzajami broni (spośród nich karabiny maszynowe były najmniej „zaawansowane”).
Ten obrazek doskonale pokazał, o co tu naprawdę chodzi i kto tu jest agresorem.
W tej chwili świat jest zaskoczony postawą Rosji. Ale szybko zapomni. A potem znowu sobie przypomni. W kolejce czekają przecież republiki bałtyckie. A i „Polsza nie zagranica”.
Franciszek Kucharczak