To kryzys, który może zaważyć na historii Polski i Ukrainy, konflikt mający wszelkie znamiona konfliktu, który może poprzedzić wojnę - oświadczył w niedzielę premier Donald Tusk po spotkaniu z polskimi politykami na temat sytuacji na Ukrainie.
Według premiera, zadaniem polskiej władzy jest trzymać zagrożenia jak najdalej od polskich granic. Podkreślił, że obecnie nie ma bezpośredniego zagrożenia dla Polski, ale - jak ocenił - trzeba Ukrainie pomóc ustabilizować sytuację, ponieważ leży to w interesie wspólnoty międzynarodowej.
Tusk spotykał się w niedzielę z przedstawicielami środowisk politycznych i ekspertami ws. sytuacji na Ukrainie, po zezwoleniu przez rosyjską Radę Federacji na użycie Sił Zbrojnych FR na terytorium Ukrainy; o zgodę zwrócił się prezydent Władimir Putin, uzasadniając to potrzebą normalizacji sytuacji społeczno-politycznej.
Wśród uczestników spotkania był b. prezydent Aleksander Kwaśniewski, b. premier Włodzimierz Cimoszewicz, lider PSL, wicepremier Janusz Piechociński, szef SLD Leszek Miller, lider Twojego Ruchu Janusz Palikot, lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro, b. szef PE Jerzy Buzek, b. minister spraw zagranicznych Adam Daniel Rotfeld, szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna.
Obecni byli też szefowie resortów: spraw zagranicznych, obrony narodowej i spraw wewnętrznych. Na spotkanie przybył też prezes PiS Jarosław Kaczyński, który do tej pory nie uczestniczył w tego typu konsultacjach.
Premier na konferencji prasowej wyraził satysfakcję z udziału wszystkich środowisk, także opozycyjnych, w spotkaniu. Uznał to za ważny znak dla władz Ukrainy. Jak relacjonował, uczestnicy spotkania mówili jednym głosem o sytuacji za naszą wschodnią granicą i o tym, co będziemy musieli zrobić w Polsce, jeśli konflikt się zaostrzy.
Podkreślił, że trzeba eliminować drugorzędne różnice zdań, "gdy sytuacja staje się tak dramatyczna." Ocenił, że solidarność Polaków "powinna być także wskazówką dla nowych ukraińskich władz". "Szkoda, że ta oczywista satysfakcja z polskiej solidarności rodzi się w sytuacji, która nie jest przyjemna" - zauważył szef rządu.
Tusk zapewnił, że jego rozmówcy byli zgodni w ocenie działań, które należałoby podjąć, "jeśli ten konflikt się zaostrzy" i wpływu ostatnich wydarzeń w Rosji i na Ukrainie na politykę obronną i energetyczną.
"Wszyscy uczestnicy spotkania zgodzili się, że Polska musi być aktywna, ale nie może pozwolić sobie na żadne przesadne ruchy, ekstrawagancje, czy radykalizmy - powiedział Tusk. Jak dodał, wszyscy zgadzali się co do tego, że Polska musi być szczególnie aktywna - bo to jest nasz interes i nasze bezpieczeństwo w przyszłości. "Czyli ciężka praca w obrębie całej wspólnoty, a nie jakieś samotne wyprawy" - precyzował Tusk.
Zdaniem Tuska, Unia i cała wspólnota Zachodu "musi znaleźć taki język w rozmowach z Rosją na temat przyszłości Ukrainy, który nie będzie językiem bezradności". "Nie zgadzamy się na działania, które by prowadziły do dezintegracji Ukrainy. Dzisiaj jest to Krym, ale musimy mieć świadomość, że ta destabilizacja dotyczy nie tylko Krymu" - dodał.
"To kryzys, który może zaważyć na historii Polski i Ukrainy, (kryzys) mający wszelkie znamiona konfliktu, który może poprzedzić wojnę" - oświadczył Tusk. Jak ocenił, ten konflikt "będzie miał wpływ na polską gospodarkę, musi przyśpieszyć modernizację polskiej armii i przyśpieszyć wysiłki na rzecz niezależności energetycznej Polski".
Rolę Polski w całej sprawie, Tusk widzi jako podejmowanie starań na rzecz mobilizacji wspólnoty międzynarodowej i solidarności międzynarodowej wokół sprawy ukraińskiej. "Polska nie może narażać na szwank swojego interesu, musi działać racjonalnie, ostrożnie, równocześnie - ponieważ chodzi tu o nasze bezpieczeństwo i interes strategiczny - musimy być tymi, którzy nie pozwolą światu odwrócić się od Ukrainy" - zaznaczył premier.
Jak przekonywał, "to jest dla Polski być albo nie być". "Jeśli będziemy umieli współorganizować się i być istotną częścią naszej wspólnoty - będziemy bezpieczni. Nie możemy zostać sami wobec zagrożeń, jakie kształtują się za naszą wschodnią granicą. Jeśli zostaniemy sami, wyobcowani - to zagrożenia te obejmą także Polskę" - podkreślił premier. Tusk przekonywał też, że "powinniśmy umieć zatrzymać Rosję w jej agresywnych zapędach po to, żeby uniknąć konfliktu".
Proszony o ocenę skuteczności międzynarodowych sankcji wobec Rosji (m.in. decyzja o bojkocie szczytu G8 w Soczi przez kilka krajów) Tusk przypomniał, że w przeszłości tego typu retorsje jak np. odmowa udziału w szczycie G8 "na pewno robiły wrażenie".
"Z tym, że kontekst dzisiaj jest bardziej dramatyczny. Dwa miesiące temu ewentualny bojkot olimpiady w Soczi wydawał się zbyt radykalną reakcją na to, co się dzieje w tej części świata. Dzisiaj jesteśmy na krawędzi takiego konfliktu, w którym być może trzeba użyć bardziej zdecydowanych argumentów. Ale najważniejsze, żeby prowadzić wspólnotową politykę, której celem jest uniknięcie konfliktu" - powiedział premier.
Podkreślił, że "historia pokazuje, że ten, kto nieustannie ustępuje myśląc, że w ten sposób kupuje pokój, z reguły kupuje tylko trochę czasu". "Dlatego dziś potrzebna jest spokojna, zrównoważona, ale twarda i wspólnotowa polityka wobec Rosji. Kluczem do niej jest brak zgody na te kroki i te zapowiedzi, jakie z Moskwy dzisiaj padają. Po to, żeby uniknąć odłożonego w czasie, ale zbliżającego się wielkimi krokami, konfliktu na wielką skalę" - podkreślił szef rządu.
Tusk ocenił, że jedyną metodą, by powstrzymać Rosję, jest twarda presja i nieustępliwość. Zapewnił, że dzisiaj nie ma bezpośredniego zagrożenia dla Polski, ale trzeba Ukrainie pomóc ustabilizować sytuację, ponieważ - jak przekonywał - leży to w interesie całej wspólnoty międzynarodowej.
"Polska musi postępować racjonalnie, ale twardo, zadaniem każdej odpowiedzialnej polskiej władzy jest trzymać zagrożenia jak najdalej od polskiej granicy - mówił Tusk. Podkreślił też, że ani przez chwilę nie może powstać wrażenie, że "wspólnota międzynarodowa akceptuje takie sposoby działania, jakie zaprezentowano w ostatnich dniach" - mówił premier.
Tusk zauważył, że tradycyjna polityka rosyjska, która każe traktować państwa ościenne jako strefę specjalnego wpływu - czy poprzez destabilizację, czy poprzez nacisk, kontrolę - jest realizowana, a "dzisiaj nabrała charakteru paroksyzmu".
Jego zdaniem, nie ma lepszego sposobu na zabezpieczenie Polski, niż pomoc Ukrainie w ustabilizowaniu sytuacji i zachowaniu jej integralności. "Jedyną metodą, by powstrzymać Rosję i jednocześnie - aby uniknąć jakichś dramatycznych konfliktów w tej części świata - jest twarda presja i nieustępliwość ze strony Europy, Kanady, Stanów Zjednoczonych dokładnie w tym monecie. Nad tym pracujemy" - zapewnił szef rządu.
Zapytany, co sądzi o środku nacisku na Rosję w postaci bojkotu paraolimpiady w Soczi Tusk odpowiedział, że to delikatna kwestia ze względu na jej uczestników. Dodał przy tym, że nie sądzi, aby odmowa ze strony naszych paraolimpijczyków udziału w tym wydarzeniu, miała jakikolwiek wpływ na to co się będzie działo na Krymie, czy na Ukrainie.
Premier zapowiedział, że będzie proponował nie manifestacje, z których nic nie wyniknie, tylko szukanie takich sposobów działania, które każą się Rosji zastanowić, czy opłaca się jej kontynuowanie agresywnej polityki.
Dopytywany o środki, jakich może użyć wspólnota międzynarodowa, Tusk odpowiedział, że będą wspólne prace w Polsce i Europie nad wyposażeniem polityków w konkretne narzędzia, ale - podkreślił - konferencje prasowe nie będą areną tych przygotowań.
Tusk poinformował również, że w niedzielę będzie rozmawiał o sytuacji na Ukrainie z kanclerz Niemiec i premierem Wielkiej Brytanii.