Gdyby nie postawa Kościołów chrześcijańskich na Ukrainie, wydarzenia w Kijowie mogłyby zakończyć się katastrofą nie tylko dla tego kraju. Teraz najważniejsze jest pytanie, czy ofiara blisko stu obrońców Majdanu, którzy polegli w czasie walk w stolicy Ukrainy, nie zostanie zmarnowana.
Upadek prezydenta Wiktora Janukowycza uratował kraj przed stoczeniem się w przepaść wojny domowej, która tutaj i tak zebrała straszliwe żniwo. Dość uświadomić sobie, że od wtorku do czwartku w Kijowie, tylko według danych oficjalnych (82 zabitych – stan na 21 lutego), zginęło dwa razy więcej ludzi, aniżeli podczas masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Był plan wprowadzenia stanu wojennego i użycia wojska. Wystąpienie w telewizji publicznej ministra spraw wewnętrznych Witalija Zacharczenki w mundurze, który obwieścił, że siły porządkowe przystąpiły do realizacji operacji antyterrorystycznej, otrzymały ostrą amunicję i mają prawo używać broni, wszyscy odebrali jako nieformalne wprowadzenie stanu wojennego. Tym bardziej że Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała o wszczęciu śledztwa w sprawie działań „niektórych polityków”, a prezydent Janukowycz oskarżył przywódców opozycji, że wyprowadzili ludzi na ulice, by bez mandatu od narodu i z naruszeniem konstytucji przejąć władzę. Tylko dzięki determinacji obrońców Majdanu, a także unijnej mediacji udało się uniknąć najgorszego scenariusza, ale przyszłość Ukrainy nadal jest niepewna.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski