Na fotografii pani Franciszka z Kostuchny siedzi obok ok. 5-letniej dziewczynki z warkoczykami. – Wie pan, dlaczego to zdjęcie ma ślady składania na czworo? – pyta pani kurator. – Bo przez całą I wojnę, od sierpnia 1914 roku, nosił je na piersi Franciszek Żogała, mąż pani franciszki.
Mało kto dzisiaj pamięta o „wielkiej wojnie”, jak kiedyś nazywano I wojnę światową. A przecież zginęło w niej wiele tysięcy Ślązaków. Przypomina o tym wystawa w Muzeum Śląskim „Wojna od frontu i od zaplecza. Ślązacy w latach 1914–1918”. Zdjęcia Franciszki Żogały oraz, na sąsiedniej planszy, jej męża w pruskim mundurze stoją u wejścia. Dalej wisi obracająca śmigłem makieta w skali 1 : 6 czerwonego trójpłatowca fokker dr. I – samolotu, w którym został zestrzelony sławny „Czerwony Baron”, czyli myśliwski as Manfred von Richthofen. On też był Ślązakiem zakochanym w tej ziemi. Pochodził ze Świdnicy na Dolnym Śląsku i na przepustki zawsze tam wracał.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak