Mistrz olimpijski. Zbigniew Bródka wybrał zawód, o którym w dzieciństwie marzy wielu chłopców – został strażakiem. W sobotnie popołudnie 15 lutego nie z gaszenia pożarów, ale z rozpalania serc poznała go cała Polska.
Kiedy jechał na olimpiadę zimową do Soczi, tylko nieliczni widzieli w nim medalistę. O złocie mało kto marzył. Rodzina, sąsiedzi i przyjaciele przed obrazem Matki Bożej Pięknej Miłości w Domaniewicach nieśmiało prosili o medal. Sam mistrz przed startem nie liczył na tak wiele. A jednak. 30-latek z diecezji łowickiej był lepszy od Holendra Koena Verweija o... 0,003 sekundy, co w przeliczeniu daje ok. 4,5 centymetra. Jego zwycięstwo rozwścieczyło najgroźniejszego rywala.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agnieszka Napiórkowsk