Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Mk 10,14
Pewnie niejedna dziewczyna sprzedawana do zagranicznego domu publicznego naiwnie wierzy, że jedzie do godziwej pracy. Pewnie niejeden katolik myśli, że „gender” jest OK. Nie chciałem o tym pisać, ale chyba nie umiem. Tu chodzi o nasze dzieci. Ktoś chce im bardzo przeszkodzić w przyjściu do Jezusa. Jeśli są w gender dobre rzeczy, to są przejęte z chrześcijaństwa, bo to chrześcijaństwo jest źródłem tego, co w naszej cywilizacji najlepsze. Jak się uprzeć, to i w faszyzmie, i w komunizmie znajdziemy jakieś pozytywy. Gdy odkrywam, że w worku mąki jest gram trucizny – wywalam cały worek. I myślę, że w genderowym worku tej trucizny jest znacznie więcej. Genderowcy, pytani o seksualizację dzieci, legalizację dewiacji czy destrukcję rodziny, rżną głupa, udając, że nie wiedzą, o czym mówimy. W kółko zarzuca się Kościołowi pedofilię, homoseksualizm itd. Owszem, jak wszędzie, w Kościele są patologie i nie ma sensu udawać, że tak nie jest. Tylko że patologie w Kościele są traktowane jak odstępstwo od normy. W gender to patologia staje się normą. A to zasadnicza różnica.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Adam Szewczyk