Kiedy Stolica Apostolska podpisała Konwencję ONZ o Prawach Dziecka w 1990 roku, mój przyjaciel biegły w kwestiach prawnych powiedział mocno zaniepokojony, że Konwencja to dla Kościoła miraż i pułapka. W pewnym momencie wróci rykoszetem, by zaszkodzić Watykanowi.
14.02.2014 17:15 GOSC.PL
Uderzenie przyszło na początku tego miesiąca, w głęboko tendencyjnym raporcie sporządzonym przez ONZ-owski Komitet ds. Praw Dziecka z siedzibą w Genewie. Komitet, jak można się było spodziewać, wychłostał Stolicę Apostolską za rzekome nieprawidłowości w reakcji na kryzys nadużyć seksualnych wobec nieletnich. Na tym nie koniec. Komitet zażądał również, aby Kościół „zrewidował swoje stanowisko w sprawie aborcji” i zmienił prawo kanoniczne „w celu identyfikacji okoliczności, w których dostęp do aborcji może być dozwolony”. Postawił także żądanie, by Kościół podjął prace zmierzające do tego, aby „pokonać wszystkie bariery i tabu otaczające seksualność nastolatków”, między innymi poprzez zwiększenie „dostępu do planowania rodziny i antykoncepcji”. I żeby Kościół przyznał, że jego nauczanie w sprawie (nie)moralności aktów homoseksualnych prowadzi do „stygmatyzacji społecznej i przemocy”. Prawo kanoniczne ma być zmienione tak, by definicja „rodziny” uwzględniała „akceptację różnorodności ustawień rodzinnych”. Kościół ma brać poważnie „prawo” dziecka do pyskowania (tzn. „swobodnego wyrażania swoich poglądów”) w stosunku do rodziców i innych dorosłych.
Być może mając pyskowanie na uwadze, Komisja wezwała także do zmian zarówno w Prawie Kanonicznym jak i w prawach Państwa Watykańskiego „aby wyraźnie zabronić” stosowania klapsów.
Naprawdę...
Stolica Apostolska już dawno przyznała, że różne urzędy watykańskie zbyt wolno reagowały na kryzys nadużyć seksualnych wobec dzieci. Uczyniła to podejmując działania naprawcze, a nie przez słowotok charakterystyczny dla agencji ONZ potępiających różne grzechy ludzkości. Jednak nie trzeba być wyznawcą teorii spiskowych, aby zrozumieć, że raport komisji ma niewiele wspólnego z ochroną młodych ludzi. Wyraźnie chodzi tu o potępienie katolickiej etyki seksualnej przy użyciu broni w postaci kościelnego skandalu. Można by nawet nazwać takie zachowanie międzynarodowych biurokratów jako bezwstydne. Ale w końcu to jest ONZ – bezwstyd jest monetą tego królestwa, nie tylko retorycznym ujęciu.
No więc takie słowa padły z pełnym przekonaniem, przejdźmy zatem do prawdziwego problemu: dlaczego Stolica Apostolska wystawiła siebie i Kościół katolicki, na tego rodzaju złośliwy atak? Dlaczego Stolica Apostolska w roku 1990 podpisała Konwencję o prawach dziecka, która w wielu punktach nie współgra z katolickim rozumieniem życia rodzinnego, relacji między rodzicami i dziećmi, czy naturą procesu wychowawczego?
Oto moja odpowiedź: zbyt wielu urzędników Watykanu nadal myśli o interfejsie Kościoła ze światem polityki tak, jak gdyby Stolica Apostolska to były Papieskie Stany Zjednoczone – europejski podmiot polityczny klasy B, próbujący mierzyć powyżej swojej wagi w międzynarodowej dyplomacji. Gdy myślisz w takich kategoriach staje się ważne, aby podpisać to czy tamto – generalnie jakikolwiek międzynarodowy instrument prawny zmajstrowany przez ONZ. Wydaje ci się, że jak podpiszesz, to jesteś graczem. Wydaje ci się, że jak podpiszesz, to jesteś w grze.
Tymczasem ostatnie cztery dekady dowiodły, że zdolność Stolicy Apostolskiej do kształtowania światowej polityki nie wynika z gry według konwencjonalnych zasad. Polega raczej na podnoszeniu argumentów moralnych i apelowaniu nad głowami polityków do społeczeństw, które wcale nie chcą, aby ich przedstawiciele w forach międzynarodowych podlizywali się skrajnej poprawności politycznej ONZ. Takie podejście ostatecznie zadziałało na Konferencji ONZ na rzecz Ludności i Rozwoju w 1994 roku w Kairze oraz w 1995 r. na Konferencji ONZ w sprawie Kobiet w Pekinie.
Na całym świecie Kościół katolicki wyplątał się już z niewoli babilońskiej państwowego establishmentu: Kościół nie szuka „błogosławieństwa” państwa, po prostu prosi (i jeśli to konieczne – wymaga), by państwo pozwoliło Kościołowi być sobą. Najwyższy czas, by rozważyć podobną zmianę ustawień w relacjach Stolicy Apostolskiej z polityką światową. Zmianę tę można rozpocząć od ustalenia, czy istnieją międzynarodowe konwencje prawne, z których Stolica Apostolska powinna się wycofać, ponieważ stosowanie się do nich jest teologicznie niestosowne lub nieroztropne, a nawet jednocześnie i takie, i takie.
George Weigel jest członkiem Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie
George Weigel