Zwycięstwo Justyny Kowalczyk w biegu na 10 kilometrów techniką klasyczną w igrzyskach w Soczi, jak i jego styl, wywarły duże wrażenie na skandynawskich ekspertach i komentatorach. W relacjach mówiono o wielkiej sile, dominacji i heroizmie polskiej narciarki.
Norweskie media jeszcze przed biegiem przewidywały medal Kowalczyk, nawet złoty, lecz po jej zwycięstwie bardziej koncentrują się na "fiasku i załamaniu fizycznym" swoich biegaczek oraz zastanawiają się nad przyczynami.
Z kolei szwedzcy dziennikarze są pod wrażeniem "fantastycznej, dominującej i silnej psychicznie Polki, która walczyła nie tylko z rywalkami, lecz ze swoim urazem".
Komentatorzy kanału TV3 ocenili, że "Kowalczyk biegła w swojej własnej klasie i była poza zasięgiem rywalek, prowadząc heroiczną walkę z kontuzjowaną stopą".
Podkreślili, że mimo kontuzjowanej stopy biegła bardzo zdecydowanie i narzuciła tak silne tempo, że od początku było wiadomo, iż zdobędzie medal.
"A na ostatnim kilometrze widząc wykończoną, bezsilną i zesztywniałą jej największą rywalkę - Marit Bjoergen - w grę wchodził już tylko jeden kolor - złoty" - zaznaczyli.
Komentatorzy kanału TV2, oficjalnego norweskiego nadawcy z Soczi, zastanawiali się początkowo nad nartami swoich reprezentantek, lecz szybko uznali, że to po prostu Kowalczyk była dla nich zbyt silna.
Podkreślili, że przed igrzyskami była zdecydowaną faworytką tej konkurencji, lecz kłopoty ze stopą sprawiły, że pojawił się znak zapytania.
"Kowalczyk jednak wyśmiała wszystkie czarne scenariusze swoich krytyków. Pokazała, że nikt nie może się porównywać z fantomem klasyku, zdominowała bieg, zdeklasowała rywalki, a Bjoergen wysłała do piwnicy" - powiedzieli.
Według ekspertów kanału NRK, bieg musiał być ciężki, o czym świadczy załamanie fizyczne Bjoergen i wielki krzyk radości Therese Johaug na mecie, chociaż była dopiero trzecia.
"Bjoergen starała się od początku trzymać czasów Kowalczyk, lecz okazało się to dla niej zbyt trudne" - oceniono.
Norweskie gazety w swoich internetowych wydaniach oceniają zwycięstwo Kowalczyk jako "wielkie" i "bardzo osobiste", ponieważ walczyła z kontuzją i "niezadowolonymi krytykami".
Dziennik "Verdens Gang" napisał: "Kowalczyk, która przed biegiem miała +tylko+ jeden złoty medal olimpijski, odniosła w czwartek wielkie zwycięstwo i pobiła wszystkie Norweżki. Polka prowadziła od początku biegu, narzucając silne tempo, które jeszcze nieoczekiwanie podkręciła w połowie dystansu, czym wykończyła kompletnie rywalki".
Dziennik "Dagbladet" jeszcze przed biegiem pytał w nagłówku, czy Kowalczyk szykuje jakąś nieprzyjemną niespodziankę. Po biegu skomentował, że przewidywania się spełniły. "Chylimy głowy za to wielkie złoto" - napisano.
Z kolei w "Aftenposten" zaznaczono, że "to było miażdżące zwycięstwo w dodatku ze złamaną kością stopy.
"Kowalczyk już na pierwszych kilometrach pokazała, o co chodzi w tym biegu i do końca szła jak walec parowy rozjeżdżając stawkę. Doceniamy łzy jej największego triumfu" - podkreślił dziennik.
Marit Bjoergen, która zajęła piąte miejsce w biegu na 10 kilometrów techniką klasyczną wygranym przez Justynę Kowalczyk przyznała, że jeszcze nigdy w karierze nie była tak wykończona. Jej start w sobotę w sztafecie stanął nagle pod znakiem zapytania.
"Nigdy tak źle się nie czułam. Ten bieg zabrał wszystkie moje siły jeszcze przed jego końcem i nie były to źle przygotowane narty. One były świetne, a ja przed startem czułam, że jestem w bardzo wysokiej formie. Nie wiem, co się stało, ale na niecałe dwa kilometry przed metą nastąpiło u mnie totalne załamanie fizyczne" - powiedziała Norweżka w rozmowie z kanałem telewizji NRK.