Kiedy wzywają ją do psychicznie chorych po nieudanych próbach samobójczych, przedstawia się: – Małgorzata Ostrowska-Czaja, po próbie samobójczej. I rozmowa natychmiast zaczyna się układać.
Na depresję się umiera – opowiada Małgorzata Ostrowska-Czaja. – Jeśli chory się nie leczy, czeka go śmierć. Po jakimś czasie znów bierze sznur, łyka garść tabletek, wymyśla jakiś nowy sposób na swoje odejście. Bo nie da się żyć milimetr poniżej piekła. Nie mam wrogów, ale gdybym ich miała, nie życzyłabym im, żeby zapadli na tę chorobę. Jestem po ciężkiej depresji i próbie samobójczej. Różne zawirowania życiowe to spowodowały. Straciłam pracę, poniosłam klęskę w życiu osobistym. Tak to się ułożyło. Od półtora roku kieruje Fundacją „Przetrwać cierpienie” (www.przetrwaccierpienie.org.pl), którą sama założyła. A ponad dwa lata temu bardzo krótko była pacjentką szpitala psychiatrycznego. Nie kryje tego, ale daje świadectwo innym, żeby tak jak ona znaleźli siłę na wyjście z choroby. – Kiedy rozmawiam z kimś, kto mnie nie zna, i nagle mówię, że należę do grona osób psychicznie chorych, które przebywały w szpitalu psychiatrycznym, widzę, jaki ta informacja wywołuje szok – dodaje. – Słyszę: „Pani? To niemożliwe!”. „Tak też wyglądają osoby psychicznie chore” – odpowiadam spokojnie. Nie czuję się lepsza od moich podopiecznych, ale solidaryzuję się z nimi. Gdyby nie to, że chorzy psychicznie są przez zdrowych stygmatyzowani, wyrzuceni poza margines, mogliby funkcjonować tak jak ja.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych