Co łączy Polskę i Węgry? To, że partia rządząca wygrywa kolejne wybory. Co różni oba kraje? To, że na Węgrzech wygrywa partia rządząca i reformująca kraj.
06.02.2014 09:40 GOSC.PL
Fidesz idzie jak burza. Według ostatnich sondaży partia premiera Victora Orbana może liczyć na prawie 40 proc. głosów, niemal dwukrotnie więcej niż socjaldemokraci. A że wybory parlamentarne dokładnie za dwa miesiące (6 kwietnia), można uznać, że to dość optymistyczna dla konserwatystów z Budapesztu prognoza. Wyniku nie popsuło nawet niedawne podpisanie umowy z Rosją o rozbudowie elektrowni atomowej. Ruch, który wprawił w zakłopotanie nawet największych fanów węgierskiego premiera, w dużym stopniu uzależnia przecież Węgry od nastrojów gospodarza Kremla. A raczej od interesów Rosji, których te nastroje są tylko wyrazem. Tak mocne związanie się z Rosją zdziwiło zwłaszcza tych, którzy chwalili Orbana za radykalne zerwanie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, wynikające właśnie z niechęci do uzależniania się od obcych grup interesów i kredytów, które w praktyce czynią z państwa-kredytobiorcy swego rodzaju kolonię.
Najwyraźniej jednak Węgrzy docenili determinację Fideszu w radykalnej przebudowie państwa po rujnującej gospodarkę polityce socjalistów. Jest to zatem odwrócenie tendencji, że reformatorzy żyją krótko. I najczęściej nie wygrywają kolejnych wyborów. Przykład Polski, w której PO wygrała nie tylko drugie pod rząd wybory parlamentarne, ale i wszystkie inne, nie jest tu wcale adekwatny. Węgry są krajem, w którym wygrywa nie tylko partia władzy, ale równocześnie partia realnie rządząca i reformująca kraj.
Jacek Dziedzina