Z Teresą przeżyłem w redakcji biurko w biurko 18 lat. Dzięki niej zostałem do „Gościa Niedzielnego” przyjęty. Była dla mnie po trochu mamą, siostrą, nauczycielką, koleżanką, przyjaciółką…
Nie wiem, jak jest w innych redakcjach, ale dzięki Teresie w „Gościu Opolskim” pracy nie można było sobie wyobrazić bez dzielenia się tym, czym żyjemy. Dzieci, mąż, żona, rodzina (w wypadku Teresy, rzecz jasna, także jej kolejne psiuńki, jamniki długowłose, z którymi potrafiła rozmawiać przez telefon...) – gadaliśmy dużo i szczerze. I – jak to w redakcji być powinno – nie zawsze zgadzaliśmy się w sprawach redakcyjnych, bo opinie wyrażaliśmy otwarcie. Ale kłóciliśmy się tylko raz: o to, czy biel na szczytach Dolomitów, które mijaliśmy, wracając ze spotkania redakcji z Janem Pawłem II, to śnieg czy odblask słońca… Przeżyliśmy razem kawał życia. Były to lata po prostu piękne. Cokolwiek próbuję napisać, już nie wiem po raz który, jest puste. Teresa była wielobarwna. Nieuchwytna. O jej dokonaniach więcej na stronach ogólnopolskich, tutaj piszę wspomnienie osobiste. Czuję się zobowiązany powiedzieć jedno.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Kerner