Noc z wtorku na środę w Kijowie minęła spokojnie. Antyrządowi demonstranci w ukraińskiej stolicy czekają na posiedzenie ukraińskiego parlamentu, licząc na podjęcie przez deputowanych decyzji w sprawie ustawy o amnestii dla uczestników protestów.
O godz. 10 czasu polskiego parlament ma wznowić przerwane we wtorek obrady. Rada Najwyższa Ukrainy anulowała w tym dniu tzw. ustawy dyktatorskie, ograniczające m.in. prawo obywateli do wieców, a prezydent Wiktor Janukowycz przyjął dymisję rządu premiera Mykoły Azarowa. P.o. premiera będzie dotychczasowy pierwszy wicepremier Serhij Arbuzow.
Noc na środę spędziło na Majdanie Niepodległości kilka tysięcy ludzi. Późnym wieczorem we wtorek na scenie wystąpił tam jeden z liderów opozycji Jurij Łucenko, który podkreślił, że demonstranci odnieśli zwycięstwo doprowadzając do odwołania przez parlament "faszystowskich przepisów".
Nawiązując do dymisji Azarowa, Łucenko powiedział, że nie chodzi o to, by zastąpić go innym politykiem. "Nie zebraliśmy się tu, by zmienić ludzi u władzy, tylko zmienić system władzy" - wyjaśnił. "Nie odejdziemy z Majdanu, póki nie będzie zlikwidowana dyktatura Janukowycza" - dodał.
Ustawa o amnestii jest jednym z kilku warunków, od którego opozycja uzależnia wstrzymanie protestów. Jeden z politycznych liderów demonstracji Ołeh Tiahnybok oświadczył, że opozycja chce, by ustawa została przyjęta bezwarunkowo, lecz strona rządowa na to się nie zgadza.
Rządząca Partia Regionów Ukrainy chce także, by przed uchwaleniem ustawy protestujący opuścili zajęte przez nich budynki państwowe, takie jak siedziba władz miejskich w Kijowie oraz szereg siedzib obwodowych (wojewódzkich) administracji państwowych w innych miastach ukraińskich. Opozycja nie zamierza na to przystać.
/