Jesteśmy małżeństwem cywilnym, gdyż mąż jest rozwodnikiem. Brak Spowiedzi i Komunii Świętej jest karą straszną. Po kolejnej kłótni z moim mężem wiedziałam, że coś musi się zmienić, bo dłużej tak nie może być.
Mam 38 lat, zamężna jestem od 9 lat, chociaż razem jesteśmy już 15 lat. Mamy synów w wieku 8 i 5 lat. Jesteśmy małżeństwem cywilnym, gdyż mąż jest rozwodnikiem. Zawsze był to dla nas bolący punkt, ponieważ oboje jesteśmy wierzący, jednak żyjąc w grzechu ciężkim sami oddaliliśmy się od Boga. Brak Spowiedzi i Komunii Świętej jest karą straszną. Na każdej Mszy Świętej podczas rozdawania Komunii św. czułam tą tęsknotę, często łzy mi leciały, ale jakoś nie widziałam możliwości ratunku. Mijały dni i lata, codzienność zagłuszała sumienie do kolejnej Mszy, ale nic się nie zmieniało, a raczej my nic nie zmienialiśmy. 3 lata temu pojawiła się nutka nadziei, gdyż byli teściowie męża zgodzili się zeznawać w sprawie stwierdzenia nieważności jego pierwszego małżeństwa, zgodził się również były konkubent pierwszej żony. Więc od trzech lat toczy się sprawa w Sądzie Metropolitalnym (ale o tym później).
W grudniu 2012 r., po kolejnej kłótni z moim mężem wiedziałam, że coś musi się zmienić, bo dłużej tak nie może być. Zaczęłam się modlić i prosić, aby Bóg naprawił nasze małżeństwo, bo ja nie umiem, a jeżeli nie mamy być razem, to niech też się tym zajmie, bo tego też nie umiem zrobić. W kolejnych dniach czułam duży spokój. Chyba uwierzyłam, że to już nie mój problem, ktoś mądrzejszy się tym zajmie. Dane mi było zobaczyć te wszystkie kłótnie z perspektywy mojego męża i żal mi się go zrobiło, nawet pomyślałam żartobliwie, że wejdzie do nieba jako męczennik, jeśli ze mną wytrzyma. Po jakichś 2 tygodniach od naszej kłótni mój mąż zdobył się na odwagę, aby powiedzieć mi, że Pan go dotknął i pokazał, co się stanie, gdy się nie nawróci. Tak go to przeraziło, że zaczął drukować dla nas różne modlitwy; nowenny, koronki, które zaczęliśmy odmawiać również z dziećmi, dużo rozmawiamy o Bogu, czytamy Pismo Święte, które wydaje mi się takie zrozumiałe (próbowałam je kiedyś czytać i się zniechęciłam, bo nic nie rozumiałam). Od tego czasu zaczęły następować wielkie zmiany w naszym życiu, ale w sposób łagodny. Tak, jakbyśmy byli prowadzeni za rękę, a wszystko co się działo, było za naszą zgodą ale nie było naszymi pomysłami.
Zaczęliśmy mieć postanowienia, nagle zrezygnowałam z seriali, od których byłam uzależniona, mąż kocha słodycze i zrezygnował z nich na cały rok, rezygnacja z alkoholu, posty piątkowe, Msze w tygodniu, a to wszystko w różnych intencjach, które zanosimy do Pana. W marcu 2013 r. postanowiliśmy żyć w czystości i trwamy w niej od 10 miesięcy. Kiedyś wydawałoby nam się to niemożliwe, ale teraz dotarło do nas, że Jezus cierpi z powodu naszego grzechu, i nie możemy na to więcej pozwolić.
Około maja 2013 r. przeszłam, jak ja to nazywam „proces oczyszczenia”. Trwało to około 2-3 tygodnie, gdy każdego dnia po przebudzeniu przypominały mi się moje grzechy, nawet te z dzieciństwa. Uświadomiłam sobie to dopiero po paru dniach, że to dzieje się nie z mojej inicjatywy, dane mi było zobaczyć wszystkie moje grzechy. Żałuję ich bardzo – nagle otworzyły mi się oczy, jak tego dużo i jaką przykrość nimi zrobiłam Jezusowi. Kolejne nasze kroki: pojechaliśmy na Jasną Górę, aby się tam pomodlić za naszą rodzinę, byliśmy na pielgrzymce mężczyzn w Piekarach Śląskich, w czerwcu pojechaliśmy na spotkanie z Jezusem na stadionie w Warszawie. Chodzimy również na Wieczory Uwielbienia. Kiedyś przeczytałam artykuł o Różach Różańcowych Rodziców za dzieci, i bardzo zapragnęłam taką utworzyć, ale miałam wielkie zniechęcenia – bo bałam się, że nie warto zaczynać, na pewno mi się nie uda zebrać 18 chętnych (nas dwoje już było, a potrzeba 20 osób). Ale ta myśl nie dawała mi spokoju, wyczytałam o modlitwie do Matki Dobrej Rady, więc zaczęłam się modlić, nabrałam odwagi i w grudniu zaczęłam działać. Dziś nasza Róża pod patronatem św. Józefa ma 16 modlących się rodziców i wiem, że tych 4 wkrótce się znajdzie (zachęcam gorąco do zakładania Róż Rodziców za dzieci). W październiku zaczęliśmy kurs Alfa, który bardzo dużo nowego wniósł w nasze życie duchowe i zakończył się modlitwą o Dary Ducha Świętego. Wtedy mój mąż dostał słowa poznania od Pana Jezusa, podam krótki fragment: „Gdy odchodziłeś ode mnie, ja byłem z tobą i zawsze będę. Cieszę się, że potrafisz walczyć, jestem dumny z twoich osiągnięć . Błogosławię Ci i chcę cię uświęcić".
I tu nadszedł czas, aby więcej opisać historię mojego męża. Zawsze był bardzo dociekliwy i szczegółowy, jego decyzje są mocno przemyślane i racjonalne, a działania przygotowane. Tak też wiele lat zbierał się do złożenia wniosku o stwierdzenie nieważności pierwszego związku, czując że jest on nieważny, lecz dopiero gdy córka z pierwszego małżeństwa 4 lata temu (mając lat 16) uciekła od swojej mamy (do dziadków ze strony mamy) zaczęła się lawina zdarzeń, która umożliwiła rozpoczęcie procesu. Byli teściowie potwierdzili, że ich córka nie jest zdolna do jakichkolwiek normalnych relacji nawet w najbliższej rodzinie, potwierdziła to również córka mojego męża i konkubent byłej żony, testy psychologiczne. Oskarżenia ze strony byłej żony kierowane były przed sądem cywilnym o różne wymyślone rzeczy do byłego męża i do konkubenta, i do ojca konkubenta, i do własnych rodziców, i do koleżanki z pracy, i nawet do własnej córki (wiele z nich toczy się do dziś). Mąż już wtedy zaczął modlić się o byłą żonę i jej nawrócenie (mi zajęło to więcej czasu, dopiero po nawróceniu poczułam, jak bardzo Ona potrzebuje tej modlitwy i jak bardzo mi zależy na jej nawróceniu ze szczerego serca, co wcześniej było raczej niemożliwe). To był początek drogi, ale my wówczas nic więcej nie zmienialiśmy, do czasu naszej przemiany. Gdy weszliśmy na drogę nawrócenia, mąż dociekał, czy istnieje możliwość naszego przystąpienia do sakramentu pokuty i pojednania, niestety każdy ksiądz, z którym rozmawiał, mówił to samo – że musimy czekać na wyrok w sprawie unieważnienia, bo z racji naszego młodego wieku nie dostaniemy dyspensy od biskupa. Możliwość jest – gdy nie będziemy razem mieszkać, ale z racji wychowywania małych dzieci też to odradzali. Więc pokornie czekamy. Kolejne kroki męża to decyzja szczerej rozmowy ze swoim bratem, który uzależniony był od Internetu i gier. Przygotowywał się do tej rozmowy, ale tego samego dnia chciał zrezygnować z obawy, że brat go i tak nie wysłucha. Jednak do spotkania doszło, świadectwo męża zrobiło takie wrażenie na bracie i bratowej, że wyszli od nas z postanowieniem zmiany swojego życia i trwa w tym do dziś. Chwała Panu.
Na kursie Alfa mąż przyznał, że odkąd pamięta, ma w sobie głęboki niepokój, doradzono mu, aby skorzystał z modlitwy o rozeznanie. Dostał namiary parafii, gdzie na taką modlitwę można się umówić, miało to miejsce 19 grudnia 2013 r. Wówczas dostał kolejne słowa poznania, fragment: „Prowadzę Cię i trzymam za rękę. Jesteś bezpieczny w moich dłoniach. Cieszę się twoją postawą i jestem przy tobie. Pragnę Ci Błogosławić i uświęcać”. Ksiądz prowadzący modlitwę powiedział, że droga szatanowi została otwarta w rodzinie męża poprzez samobójstwo dziadka (gdy mąż miał 12 lat). To spowodowało, że w młodości interesował się muzyką metalową, ćwiczył wschodnie sztuki walki, miał wizyty u bioenergoterapeuty (mąż poważnie choruje od 15 roku życia) otwierały się te drzwi dla złego coraz bardziej, również małżeństwo z rozsądku. Modlitwa zamknęła te wszystkie drogi, a mąż od tego czasu czuje spokój wewnętrzny.
Zawsze w jakichś trudnych momentach zwątpienia przychodzi do nas pocieszenie. Prosiliśmy Anioła stróża, aby przełożył kartotekę sprawy o unieważnienie małżeństwa, i wkrótce dostaliśmy pismo, że sprawę przyznano innemu Obrońcy Węzła Małżeńskiego, bo poprzedni miał za dużo obowiązków. W październiku 2013 r. nastąpiły dni braku nadziei, zniechęcenia, a następnego dnia dostaliśmy informację, że Obrońca Węzła Małżeńskiego nie widzi podstaw do uznania pierwszego małżeństwa za ważne (oczywiście to nie koniec sprawy o unieważnienie, lecz początek kolejnego etapu, ale my powierzyliśmy ją całkowicie Panu Bogu). W listopadzie straciłam pracę, a ja czułam taki pokój i miłość do wszystkich, taką miłość i ciepło w sercu, że pomyślałam, iż gdybym miała tego ciut więcej, to bym umarła z przesytu tej miłości, bo nie byłabym w stanie tego udźwignąć. To było cudowne uczucie.
Nasze życie nie jest doskonałe i na pewno my nie jesteśmy doskonali, ale teraz bardzo się staramy być lepszymi ludźmi. Dziś nasz proboszcz na kazaniu pięknie powiedział, że nawrócenie trwa całe życie, nigdy nie będziemy na tyle dobrzy, abyśmy nie mogli być jeszcze lepsi. Dużo się modlimy, codziennie około 2 godzin, kiedyś bym nie umiała znaleźć na to czasu, a teraz czujemy głęboką potrzebę i radość z modlitwy. Polecam modlitwę 7 Ojcze Nasz i 7 Zdrowaś Maryjo, Różaniec Pompejański, Koronkę do Miłosierdzia Bożego.
Nasze dzieci staramy się wychowywać w wierze i ufności wobec Boga. W dzisiejszym świecie będzie to bardzo trudne, wymagające wysiłku, dużego wysiłku, ale z Panem Jezusem wszystko się uda. U Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Czekamy z wielką nadzieją na spowiedź i Komunię i Świętą, lata temu nie dostrzegałam ogromnej łaski sakramentu pokuty i pojednania, a teraz wiem, że to najwspanialszy dar Pana Jezusa dla nas. Proszę o modlitwę w naszej intencji. Najważniejsze aby powierzyć się i zaufać Bogu. Chwała Panu.
Kasia