W Bagdadzie, głównie w dzielnicach szyickich, eksplodowało dziewięć ciężarówek wyładowanych ładunkami wybuchowymi
Co najmniej do 75 wzrosła liczba zabitych i do 128 liczba rannych środowych zamachów bombowych w Bagdadzie i okolicach oraz w rejonie Bakuby na północy Iraku - poinformowała policja i przedstawiciele szpitali.
We wsi Szatub, w rejonie Bakuby, bomba eksplodowała podczas pogrzebu w namiocie, w którym odbywały się obrzędy żałobne. Zginęło 18 osób, 16 odniosło obrażenia.
W Bagdadzie, głównie w dzielnicach szyickich, eksplodowało dziewięć ciężarówek wyładowanych ładunkami wybuchowymi, zabijając 40 osób i raniąc 88. Kolejne trzy osoby zginęły, a siedem odniosło obrażenia w szyickiej miejscowości Dudżail, położonej ok. 50 km na północ od irackiej stolicy.
W północno-zachodnim Iraku, niedaleko mostu w Ain al-Dżahasz, 60 km na południe od Mosulu, eksplodowały przydrożne bomby w chwili, gdy przejeżdżał tamtędy patrol wojska. Sześciu żołnierzy zginęło, a osiem osób zostało rannych, w tym sześcioro cywilów - poinformowała policja.
Tymczasem uzbrojeni napastnicy zabili siedmiu kierowców ciężarówek, porwali dwóch i podpalili trzy ciężarówki w zamieszkanym głównie przez szyitów okręgu Maamil na wschodnich obrzeżach Bagdadu.
Miniony rok okazał się najkrwawszy w Iraku od pięciu lat. Jak szacuje organizacja zajmująca się liczeniem cywilnych ofiar konfliktu, Iraq Body Count (IBC), w aktach przemocy zginęło 9 745 cywilów.
W ostatnich miesiącach w Iraku znacznie wzrosło napięcie między stanowiącymi większość ludności szyitami a sunnicką mniejszością, wśród której rozpowszechnione jest przekonanie, że rząd premiera Nuriego al-Malikiego dąży do jej zmarginalizowania.
Powiązani z Al-Kaidą sunniccy ekstremiści liczą na ponowne rozpętanie międzywyznaniowego konfliktu, który przez pierwsze lata po obaleniu dyktatury Saddama Husajna spychał kraj na krawędź wojny domowej. Zamiarom tym sprzyja sytuacja w sąsiedniej Syrii, gdzie od ponad dwóch lat sunniccy w większości rebelianci walczą z reżimem prezydenta Baszara el-Asada.
Obecnie ekstremiści z ugrupowania Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL) walczą z siłami rządowymi o kontrolę nad zachodnią prowincją Anbar. W ich rękach od 1 stycznia są leżąca w Anbarze Faludża i część miasta Ramadi. ISIL dąży do utworzenia w Anbarze własnego islamistycznego państwa, którego granice sięgałyby terytorium Syrii.
Premier Iraku ostrzegł w środę, że islamiści próbują utworzyć "państewko zła". "Walka będzie długa (...). Jeśli będziemy milczeć, będą powstawać państewka zła, które mogłyby zniszczyć bezpieczeństwo w regionie i na świecie" - zaznaczył w transmitowanym przez telewizję państwową wystąpieniu, apelując o wsparcie opinii międzynarodowej. Wykluczył zbrojną interwencję w Anbarze, zaapelował jednak do przywódców plemiennych w tej prowincji o wygnanie islamistów.