W minionym roku podczas wykonywania swojej pracy śmierć poniosło 71 reporterów.
Niewielu przedstawicieli mediów udających się do ogarniętych wojną krajów miało takie szczęście jak Marcin Suder. Porwany w Syrii 24 lipca polski fotoreporter pod koniec października cały i zdrowy powrócił do ojczyzny. Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem naszych władz, miał on „nieprawdopodobne szczęście”, gdyż samodzielnie zbiegł z niewoli. Więcej szczegółów nie ujawnił dotychczas ani polski MSZ, ani sam bohater. Mający kontakty na miejscu dziennikarze „Gazety Wyborczej” podejrzewają jednak, że ostatecznie sprawa zakończyła się wręczeniem okupu. Przetrzymujący Marcina Sudera bojownicy radykalnej organizacji Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie mieli otrzymać 5 milionów dolarów. Na takie zakończenie sprawy Polaka wskazuje fakt, że dopiero po zapłaceniu sporych okupów wolność odzyskali inni porwani w Syrii dziennikarze – Francuz Jonathan Alpeyrie i Włoch Domenico Quirico. W ostatnich dniach mediami wstrząsnęła jednak inna historia. Na Ukrainie brutalnie pobito 34-letnią dziennikarkę Tatianę Czornowoł. Aktywnie uczestniczyła ona w protestach na kijowskim Majdanie, tropiła też i ujawniała nadużycia przedstawicieli ukraińskich władz. Kobieta, jadąc samochodem, została zepchnięta do rowu przez inny pojazd, a następnie brutalnie pobita. Kilka tygodni wcześniej Francję zaszokowała informacja o zamordowaniu w Mali obytych w afrykańskich realiach dziennikarzy – Claude'a Verlona i Ghislaine Dupont. Zostali oni porwani przez bojowników Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu, a następnie zastrzeleni bez podjęcia negocjacji na temat okupu. Nawet bardzo dbający o polityczną poprawność prezydent François Hollande nazwał zdarzenie „nikczemnym mordem” i zapowiedział zdecydowane działania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko