„To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” Jan doskonale rozumie, kto tu jest świętym, a kto grzesznikiem. Wie, kto kogo naprawdę potrzebuje. To człowiek potrzebuje Boga, Jego chrztu, czyli Jego przebaczenia, łaski, prawdy, miłości, zbawienia. Nie odwrotnie.
Jednak wiele razy w historii zbawienia Bóg przychodzi do człowieka i wydaje się w jego ręce. Jakby to On nas potrzebował. Ta historia wciąż się powtarza. Pokora Boga jest tak niesamowita, że nawet wielki prorok jest w szoku, próbuje protestować, wzbrania się. Pan Bóg wciąż zaskakuje. Przychodzi do nas w taki sposób, że mamy ochotę powiedzieć jak Jan: „Panie Boże, to nie wypada, trzeba jakoś inaczej”. „Jezus mu odpowiedział: Pozwól…”. Warto się wsłuchać w tę prośbę Pana. Jeśli pozwolimy Bogu działać, okażemy Mu posłuszeństwo, wtedy będą się działy cuda. 2 „Wtedy Mu ustąpił”. Jan Chrzciciel „bierze Jezusa w swoje ręce”. Udziela Mu chrztu. Można to odczytać tak, że pośród tych, którym służymy, obecny jest Bóg. Utożsamia się z tymi, którzy potrzebują naszego miłosierdzia, troski, czułości, opieki. Dzieci, pacjenci, klienci, podopieczni, petenci, chorzy, słabsi, bezbronni, grzesznicy, parafianie... On jest obecny w nich. Tak dyskretnie, że można Go nie zauważyć. Wciąż wydaje się w nasze ręce. Bóg zdany na człowieka. Możemy z Nim zrobić wszystko. 3 „A oto otworzyły Mu się niebiosa”. Motyw otwarcia lub rozdarcia niebios pojawia się wielokrotnie w Starym Testamencie. Na Roratach w Adwencie śpiewaliśmy „Niech się otworzy niebo”. Prorok Izajasz mówi: „Staliśmy się od dawna jakby ci, nad którymi Ty nie panujesz i którzy nie noszą Twojego imienia. Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił” (63,19). W Jezusie ta zapowiedź się wypełnia. Chrzest w Jordanie jest uroczystym początkiem Jego działalności. Jezus przyszedł, aby otworzyć dla nas niebo. Kto jednoczy się z Jezusem, nad tym otwierają się niebiosa. Św. Szczepan, umierając za wiarę, mówił: „Widzę niebo otwarte…”. 4 „Ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego”. Bóg stopniowo objawiał swoją trójosobową naturę. W Starym Testamencie nie było świadomości Ducha Świętego, były tylko pewne intuicje. Mowa jest często o Duchu Pańskim, który zstępuje na wybranych ludzi. Wiąże się to z jakąś misją, którą Bóg im powierza. Jezus w chwili chrztu w Jordanie rozpoczyna realizować swoje mesjańskie posłannictwo. Jest posłany przez Ojca, o czym świadczy głos z nieba, oraz namaszczony przez Ducha Świętego. Widzimy tutaj całą Trójcę zaangażowaną w jednym celu – aby zbawić człowieka. Każdy z nas ma też swoje powołanie, swoją misję do wypełnienia w Kościele i w świecie. Nasz chrzest w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego był znakiem tego wezwania. Bóg Ojciec namaścił nas wtedy Duchem Świętym, byśmy kontynuowali w świecie dzieło Syna. Bóg widzi i w nas swoje przybrane dzieci. Umiłowane.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz