Coraz bardziej zaostrza się konflikt w Sudanie Południowym. Rebelianci przejęli dziś kontrolę nad miastem Bor, które jest stolicą graniczącego z Etiopią stanu Jonglei.
W obawie o życie tysiące ludzi opuściło domy. Jest coraz więcej ofiar i pogarsza się sytuacja żywnościowa w tym najmłodszym państwie świata.
Organizacja „Save the Children” apeluje o zintensyfikowanie wysiłków wspólnoty międzynarodowej na rzecz powstrzymania konfliktu. „Kraj ten potrzebuje zgody i stabilizacji przecież jego mieszkańcy dopiero co wyszli z trwającej całe dziesięciolecia wojny domowej” – mówi Emanuela Salvatori z „Save the Children”.
„Rozprzestrzeniająca się przemoc coraz mocniej dotyka także ludność cywilną. Cierpią szczególnie dzieci. Wiele z nich straciło rodziców, są zupełnie bezbronne i pozbawione opieki. W stołecznej Dżubie wspieramy maluchy, które schroniły się w obozie zorganizowanym przez ONZ. Przybywa tam coraz więcej nieletnich, którzy w wyniku trwających walk stracili kontakt ze swymi najbliższymi – podkreśla Salvatori. – Wielkim problemem są rodziny, które schroniły się w buszu, do nich nie dociera żadna pomoc i żyją w naprawdę dramatycznych warunkach. Potrzeba aktywnej współpracy wspólnoty międzynarodowej i natychmiastowego zawieszenia broni. Jest to bardzo trudny konflikt mogący mieć poważne konsekwencje dla całej Afryki, ponieważ jest to młody kraj dopiero co tworzący swe struktury”.
Sudan Południowy odłączył się od Sudanu - poprzednio największego pod względem powierzchni państwa Afryki - w 2011 r. na mocy porozumienia pokojowego, które zakończyło trwającą przez dziesięciolecia wojnę domową. Obecny konflikt wybuchł 15 grudnia 2013 r. Istnieją poważne obawy, że może on doprowadzić do destabilizacji sytuacji na Czarnym Lądzie.