Polki pokonały w Nowym Sadzie Francuzki 22:21 (11:8) w ćwierćfinale mistrzostw świata piłkarek ręcznych. W piątkowym półfinale zmierzą się w Belgradzie ze zwycięzcą wieczornego meczu Norwegia - Serbia.
Polki po raz pierwszy w historii awansowały do czołowej czwórki mistrzostw świata.
Artur Siódmiak był pod wielkim wrażeniem postawy polskich piłkarek ręcznych w wygranym w Nowym Sadzie ćwierćfinałowym meczu mistrzostw świata z Francją. "Nasze zawodniczki zagrały perfekcyjnie w każdym elemencie" - powiedział PAP były reprezentant Polski.
"Przed mistrzostwami świata przewidywałem, że nasza drużyna, przy odrobinie szczęścia, powinna znaleźć się w pierwszej ósemce, niemniej awansu do półfinału nie zakładałem. Muszę jednak przyznać, że przed ćwierćfinałowym spotkaniem z Francją szanse obu zespołów oceniałem 50 na 50" - dodał Siódmiak.
Srebrny i brązowy medalista mistrzostw świata uważa, że biało-czerwone rozegrały z Francją znakomite spotkanie.
"Przydarzył im się jedynie trwający kilka minut przestój pod koniec drugiej połowy, a poza tym zagrały perfekcyjnie w każdym elemencie. W grze Polek nie było przypadku. Nasze zawodniczki rozgrywały w ataku pozycyjnym długie i przemyślane akcje do pewnej piłki. Świetnie spisywały się również w obronie, gdzie łapały rywalki na blok albo na faule ofensywne. Poza tym wielką klasę zaprezentował trener Kim Rasmussen, który wzorcowo pod względem taktycznym poprowadził zespół. Duńczyk z wyczuciem dokonywał roszad w składzie, zmieniał systemy obronne i w kluczowych momentach brał czasy" - zauważył.
Popularny "Siódym" podkreślił również rewelacyjną postawę bramkarek, Małgorzaty Gapskiej i Anny Wysokińskiej.
"Dobrze wiem, że mając za plecami takie wsparcie zdecydowanie łatwiej się gra. Ich wysoka dyspozycja to w dużej mierze zasługa trenera Antka Pareckiego, który jest wybitnym szkoleniowcem od bramkarzy. To właśnie on wychował świetnego duńskiego golkipera Niklasa Landina" - przypomniał.
Według byłego reprezentanta Polski siłą biało-czerwonych jest głównie kolektyw i znakomita atmosfera w zespole.
"Przyglądam się tej drużynie od dłuższego czasu i widzę, że jest ona umiejętnie prowadzona przez Kima. Dziewczyny same się napędzają oraz motywują i widać, że pójdą za sobą w ogień. We wtorek rozmawiałem z żoną mojego brata Marcina Karoliną, która podkreśliła ogromną rolę, jaką odgrywa w zespole Rasmussen. Duński szkoleniowiec sporo rozmawia indywidualnie ze wszystkimi dziewczynami i zapewnia im na boisku psychiczny komfort. One wiedzą, że po jednym nieudanym zagraniu nie spotkają się z totalną krytyką i dlatego grają na większym luzie" - podkreślił.
Dwukrotny mistrz Polski z Wybrzeżem Gdańsk porównuje Rasmussena do Bogdana Wenty. "Obaj szkoleniowcy preferują w drużynie partnerskie relacje, które mi bardzo odpowiadają. Bogdan nie stał przecież nad nami jak kat z batem, tylko obdarzył wielkim zaufaniem. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że nie możemy go zawieść i pewnych granic nigdy nie przekraczaliśmy" - zapewnił.
38-letni obrotowy przekonuje, że w półfinale z Serbią polskie zawodniczki nie stoją na straconej pozycji.
"Do dziewczyn zapewne jeszcze nie dotarło, że są w czwórce najlepszych drużyn świata. Na bazie swoich doświadczeń wiem, że po takich znakomitych i dramatycznych meczach z Rumunią i Francją zostały one tak podbudowane, że będą w stanie góry przenosić. Życzę im z całego serca medalu, bo nie ma nic lepszego dla naszej dyscypliny niż sukcesy reprezentacji. Czekają nas jeszcze wielkie emocje" - podsumował Artur Siódmiak.