– Panu Jezusowi ofiarujemy teraz tańcowanie! – wykrzykuje pasterz. I zaraz przed stajenkę wybiegają górale i wirujące pary, brzmi żwawa belgijka i dostojny polonez. Coroczne pląsy przed żłóbkiem u św. Edyty Stein to już tradycja.
W potężne jasełkowe przedsięwzięcie angażuje się ok. 100 osób, połowa wszystkich uczniów salezjańskiej szkoły. Jej patronka, która ponoć swego czasu pięknie tańczyła walca, pewnie jest szczęśliwa. W salezjańskim gimnazjum u stóp Świętej Rodziny wykonywano już walca wiedeńskiego i angielskiego, tańce tradycyjne i nowoczesne. W tym roku powróci po przerwie krakowiak. – Tańców, wykonywanych pod koniec jasełek na chwałę małemu Jezusowi, młodzież uczy się pod kierunkiem wuefistów Zuzanny Szewczyk i Pawła Parszewskiego – tłumaczy Dorota Depta, nauczycielka koordynująca całość przedsięwzięcia. – Przy góralskich popisach, z ciupagami, podskokami trzeba się wykazać niezłą sprawnością. Jasełka, trwające ok. półtorej godziny, oparte są na starym tekście powstałym w salezjańskim środowisku. – Wciąż je nieco modyfikujemy, rozbudowujemy. Charakterystyczna jest m.in. wyrazista rola Heroda, który pośród rozterek rzuca się na ziemię, przewraca sprzęty – tłumaczy pani Dorota. – Inscenizacja to potężne logistyczne wyzwanie. Wykorzystujemy wszelkie talenty naszych uczniów. Śpiewają w scholi, grają na instrumentach. Niektórzy odpowiedzialni są za stroje, inni za charakteryzację czy opiekę nad rekwizytami. Jasełka to oczywiście również głębokie przeżycie religijne, przygotowujące nas na Boże Narodzenie. Aktorzy dają z siebie wszystko. Kiedyś pewien przedszkolak wybiegł z płaczem z widowni, tak się przestraszył występującej Śmierci. Uczniowie muszą nauczyć się nie wybuchać śmiechem, profesjonalnie chrapać (śpiący pasterze), twórczo wykorzystać nieprzewidziane sytuacje – jak w przypadku Hani, która nieszczęśliwie zaczepiła o tron Heroda. Opisała zresztą barwnie przygody jasełkowe w szkolnej gazetce, wspominając św. Józefa, będącego zarazem tancerzem w polonezie i perkusistą, czy śpiewającą diablicę. Ważnym aktorem okazuje się też… siano – z prawdziwej stajni. Kiedy po całej szkole rozchodzi się jego zapach, wiadomo, że święta tuż, tuż.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Combik