Nasze świętowanie się zmienia, staje się jakby trudniejsze. Powód? Bliskość osób zastępuje konsumpcja nie tylko dóbr, ale czasu i wrażeń.
Kaja i Jan Kotlarzowie ze Stasiem i Jasiem z Warszawy spędzą święta tradycyjnie w Rydułtowach na Śląsku. Do wigilii w domu rodziców Kai zasiądzie 12 osób dorosłych i 10 wnuków. – Nie wyobrażam sobie, aby świąt nie spędzać rodzinnie. Świętujemy radośnie wtedy, kiedy wszyscy jesteśmy razem – mówi Kaja Małecka-Kotlarz. Bogna i Paweł M. z synem spędzą Boże Narodzenie w Zakopanem. Wigilia w pensjonacie z innym turystami, święta na stoku. Aż do Nowego Roku. Gdyby nie rodzice Bogny, których zabierają ze sobą, fundując kilkudniowy pobyt, pojechaliby w Alpy. Michał Cessanis z rodzicami, siostrą i jej rodziną świąteczny tydzień spędzą w Wiedniu. – Co roku jesteśmy w innym miejscu – kiedyś w Polsce, od kilku lat za granicą. Ale zawsze mamy polską wigilię – podkreśla. – Mama zabiera z Pabianic śledzie, grzyby w cieście, opłatek, a po wigilii idziemy do kościoła. Mamy czas nie tylko na poznanie innych krajów i kultur, ale jedyny czas w roku, kiedy naprawdę wszyscy jesteśmy razem – dodaje. Wyjazdy Polaków za granicę na Boże Narodzenie to – jak twierdzi Michał Cessanis, który prowadzi portal nawalizkach.pl – rzadkość. Jeżeli ktoś decyduje się na wyjazd, to jedzie najczęściej w polskie góry albo nad Bałtyk. – Na święta wraca się do kraju, a nie wyjeżdża. W święta chcemy być jeśli nie w domu, to blisko niego. Boom zagranicznych wyjazdów następuje w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia i 30 grudnia – mówi Cessanis.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ewa K. Czaczkowska