Ubogi Jezus – to Nim zafascynował się św. Franciszek. Dlatego tak ukochał święta Bożego Narodzenia. Jemu zawdzięczamy tradycję stajenki w kościołach. Chciał, by ubodzy przeżywali swoje Betlejem. We Mszy św. widział przedłużenie tajemnicy Wcielenia.
O Franciszku napisano już sporo. Ale ewangeliczny magnetyzm jego życia wciąż działa. Boży szaleniec z Asyżu pociąga i fascynuje kolejne pokolenia. Pierwszy w historii papież, który przybrał imię Biedaczyny, przyczynił się do fali nowego zainteresowania jego osobą. Nie będę opowiadał po raz kolejny całego życiorysu świętego, skupię się tylko na dwóch jego fascynacjach. Pierwszą było narodzenie Jezusa, drugą – Msza święta. Jedną i drugą rzeczywistość łączy ubóstwo Jezusa. W Betlejem Bóg wcielony przyszedł na świat w ludzkiej postaci, narodzony w ubogiej grocie, rozpoznany i przyjęty przez ubogich. Na ołtarzu ten sam Bóg wcielony przychodzi na świat w ubogiej postaci chleba i wina, jest rozpoznany i przyjęty przez ubogich, czyli tych, którzy ufają bardziej Bogu niż swoim zmysłom, rozumowi czy podszeptom sceptyków. Uboga droga św. Franciszka prowadziła go od ogołocenia siebie z majątku, kariery, sławy i wszelkich ziemskich „wielkości”, przez spotkanie z ubogimi, zejście na ich poziom i utożsamianie się z nimi, do spotkania z ubogim Jezusem – wcielonym Bogiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz