Podczas wojny domowej w Syrii co najmniej pięć razy użyto broni chemicznej - wynika z raportu przekazanego w czwartek w Nowym Jorku sekretarzowi generalnemu ONZ.
Według raportu, który przygotowali eksperci ONZ, istnieją niezbite dowody na użycie gazu bojowego sarin 21 sierpnia br. podczas ataku na przedmieściach Damaszku. Jest bardzo prawdopodobne, że broni chemicznej użyto także w czterech innych miejscach, choć brakuje na to bezspornych dowodów.
W dwóch innych miejscach domniemanych ataków chemicznych nie znaleziono żadnych dowodów na użycie chemicznych środków bojowych.
W 82-stronicowym raporcie nie znalazła się informacja, która ze stron konfliktu w Syrii stosowała broń chemiczną. Reżim w Damaszku i rebelianci wzajemnie się o to oskarżają.
Eksperci ONZ nie mają wątpliwości, że cywile, w tym także dzieci, byli celem i ofiarami trzech ataków chemicznych: w sierpniu na przedmieściach Damaszku i w marcu, w miejscowości Khan Al Asal oraz w kwietniu, w Sarakeb.
Działającą w Syrii grupą ekspertów ONZ kierował szwedzki profesor Ake Sellstrom.
W najgłośniejszym ataku chemicznym, 21 sierpnia na przedmieściach Damaszku, zginęło, według źródeł amerykańskich, ponad 1,4 tysiąca cywilów. Zachód oskarżył o ten atak reżim prezydenta Baszara el-Asada. Władze Syrii zaprzeczyły temu, twierdząc, że była to prowokacja rebeliantów, mająca wywołać amerykańską interwencję zbrojną.
Uderzeniu USA zapobiegło amerykańsko-rosyjskie porozumienie w sprawie likwidacji zasobów syryjskiej broni chemicznej. Porozumienie zaakceptowały władze w Damaszku.