Święty Mikołaj czy krasnal? (opowieść ojca)

Święty Mikołaj (jak wszyscy wiemy…)
Żył w Azji Mniejszej i był biskupem,
Nie pamiętamy? – cóż, błaznujemy,
Trudno z koślawym żyć kręgosłupem.

Dziadek w czapeczce jak od krasnala
Rusza się śmiesznie, „ho! ho! ho!” krzyczy,
Amerykańskim stylem zniewala,
Chętnie go naród polski pożyczył...

Mieszka w Laponii, pięknej krainie,
Ma własne sanie i renifery,
W saniach tych zimą po niebie płynie,
Jest very happy i cool jest very!

Szóstego grudnia wszędzie się zjawia,
Łunę świetlistą widać na niebie,
I każdy dzieciak się zastanawia:
„Może coś dla mnie z worka wygrzebie?”

Malec się cieszy, na prezent czeka,
Będą słodycze! – kapie mu ślina,
W wielką niepewność się przyobleka,
No bo w wieżowcach nie ma komina…

W tym roku przyszedł inny staruszek,
Z workiem ogromnym i pastorałem,
I tu nieskromnie przyznać się muszę,
Za Mikołaja ja się przebrałem…

Były pytania: gdzie twoje sanie?
Jak ci minęła droga z Laponii?
Więc powiedziałem zdecydowanie:
Ze Skandynawii? Bóg niechaj broni!

Z nieba przyszedłem, droga dziecino,
Byłem biskupem w Turcji przed laty,
Lecz nagle słyszę: „fajne mi kino!
Buty tatusia?!” – Cóż, tarapaty!

Adrenalina niemal w zenicie,
w  żołądku bóle, chaos złowrogi!
Honor ratując, ratując życie…
Prezent wręczyłem prędko i w nogi,

Do domu wszedłem po dwóch godzinach,
Żona spytała: Gdzie cię nosiło?,
„Był tu Mikołaj” – zabrzmiał głos syna,
Żałuj tatusiu, że Cię nie było.

Był najprawdziwszy, był wprost wspaniały,
Mama mi wszystko wytłumaczyła,
Dała mu buty, bo przemarzł cały
i chyba grypa ciut go męczyła...

Święty Mikołaj (chciejmy pamiętać)
To nie krasnalek w bajkowych saniach
To ważna postać – żywa i święta,
Głosić tej prawdy nikt nie zabrania.

 

 

 

 

 

 

 

 

« 1 »

Piotr Pyzik