Niewolnicy Stalina zasługują na wspomnienie w ich patronalne święto.
04.12.2013 14:50 GOSC.PL
Największą tragedią w dziejach śląskiego górnictwa nie były katastrofy górnicze, ale wywózki na Wschód, które rozpoczęły się w lutym 1945 r. Z Górnego Śląska sowieci wywieźli, co najmniej 50 tys. osób, w tym bardzo wielu górników. Na podstawie umowy jałtańskiej traktowali ich jako niemieckie „żywe reparacje wojenne”.
Napisałem w „Gościu” kilka tekstów na ten temat, które spotkały się ze sporym odzewem czytelników. Z różnych stron otrzymałem listy od dzieci ofiar dramatu, wspominające traumę tamtych dni. Jeden z listów przyszedł z Dűsseldorfu. „Cieszę się, że teraz w wolnej Polsce ta tematyka nie jest już więcej przemilczana” – napisał pan Rudolf. Zrelacjonował w nim także, jak zapamiętał wyjście na ostatnią szychtę swoich bliskich. „Na plakatach wezwano wszystkich mężczyzn w wieku od 17 do 55 lat, do stawienia się do punktu zbornego przy kopalni „Centrum” w Bytomiu. Mój ojczym Jan Kuźnik, jego szwagrowie Paul Nierle i Teodor Nowak oraz jego szwagier Pakosch wybrali się pieszo z Szombierek, gdzie wszyscy mieszkali i pracowali w dawnej kopalni „Hohenzollern”, do tego punktu zbornego. Stamtąd, pod strażą radzieckich żołnierzy z karabinami maszynowymi, zostali po kilku dniach zaprowadzeni na dworzec w Bobrku i wywiezieni w wagonach towarowych do Ukrainy. Z tej czwórki wrócił jedynie mój ojczym w maju 1947 r. Pozostali wycieńczeni i chorzy na tyfus, zmarli na Ukrainie. Ojczyma zmuszano do pracy w kopalni, w miejscowości Kadiejewka. Opowiadał, jak ukraińscy dozorcy – a wśród nich i kobiety – znęcali się nad tymi internowanymi biciem i kopaniem. Tak zwana zupa składała się z wody i zielonych pomidorów. Nigdy się nią i jedną kromką chleba nie można było nasycić. Zawsze byli głodni”.
Autor listu prosi o przekazanie go do IPN, gdzie powstaje lista deportowanych górników. Chce, aby do listy dopisane zostały także nazwiska jego bliskich – górników z Szombierek. Niedawno abp Wiktor Skworc poświęcił tablice upamiętniającą niewolniczą pracę Ślązaków w Doniecku na Ukrainie. Już czas, aby ich pamięć została należycie utrwalona także na Górnym Śląsku. W Radzionkowie tworzone jest Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r. Powinien także powstać pomnik. Dobrym miejscem dla niego byłby Plac Wolności w Katowicach, gdzie ciągle stoi pomnik wdzięczności Armii Czerwonej. Dawno jednak powinien być usunięty i przeniesiony na miejscowy cmentarz żołnierzy radzieckich. Plac Wolności byłby wtedy dobrym miejscem dla upamiętnienia tysięcy górników, dla których styczeń 1945 r. nie był czasem wyzwolenia, ale deportacji. Oznaczał niewolniczą pracę, a często i śmierć.
Andrzej Grajewski