Zgłoszony przez SLD, a wsparty przez PO projekt zmian w prawie wyborczym jest próbą cenzurowania kazań głoszonych w świątyniach.
Wydawałoby się, że kuriozalna inicjatywa nowelizacji kodeksu wyborczego nie ma w Sejmie żadnych szans powodzenia. Przeciwko był nawet „Twój Ruch” Janusza Palikota, którego w antyklerykalizmie trudno przelicytować. Projekt SLD otrzymał jednak wsparcie od posłów Platformy Obywatelskiej. Poza ministrem sprawiedliwości Markiem Biernackim oraz posłanką Lidią Gądek wszyscy inni obecni na tym posiedzeniu posłowie Platformy głosowali za tym, aby projekt został skierowany do dalszych prac w Komisji Nadzwyczajnej ds. kodyfikacji. Motywacja, jaką na forum Sejmu przedstawił w imieniu klubu Platformy poseł Robert Kropiwnicki, była zadziwiająca: wprawdzie projekt jest „do bani”, być może jest nawet sprzeczny z konstytucją i konkordatem i zawiera szereg absurdalnych pomysłów, ale rzecz jest warta namysłu, gdyż sytuacja, w której „ex cathedra mówi jedna osoba do wielu i poucza ich o sytuacji politycznej” nie jest naturalna i wymaga regulacji. Zadziwiające, że takie myślenie zaprezentowała formacja, która bezpardonowo rozprawiła się w wnioskiem o referendum w sprawie obowiązku szkolnego dla sześciolatków, podpisanym przez ponad milion osób. Jak widać obywatelskość Platformy może być różnie definiowana, w zależności od bieżących potrzeb politycznych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski